„Szanowna Fundacjo,
proszę o pomoc dla Frodo — staruszka z M., który stał się cieniem samego siebie. Dwa lata temu był leczony w Waszej Fundacji z powodu urazu łapki. Później różnym skutkiem dawał radę na wolności, bo imały się jego różne infekcje, jednak po antybiotykach dochodził do siebie.
Niestety przed dwoma miesiącami zniknął (ponoć jakaś kobitka zawiozła go do schroniska w Głownie, bo zrobiło jej się go szkoda i został przeleczony na nerki), a tydzień temu go wypuściła. Tak powiedział mi pan K., któremu zostawiam jedzenie dla kotów na cały tydzień, a sama odwiedzam je jedynie w niedzielę. Przeraziłam się wczoraj, gdy po długim czasie zobaczyłam koci szkielet.
Zapłakał na mój widok i zjadł parę kęsków. Nie rozumiem, dlaczego w takim stanie został wypuszczony, bo gołym okiem widać, że jest z nim bardzo źle. Z dużego kota zamienił się w mizerotę. Jeszcze je, ale myślę, że za moment będzie po nim. Nie wiem, czy uda mi się go znaleźć, a nie chciałabym, aby umarł w zimnie gdzieś schowany.
Zdaję sobie sprawę, że taki los bezdomniaków, ale nie może być on jego udziałem. Frodo towarzyszył mi przez 12 lat mojej walki o koty na M. i jako jedyny ze starej gwardii przetrwał. To głównie z myślą o nim wstawałam każdego tygodnia o szóstej rano, bo czekał i radośnie witał moje pojemniki z mięsem.
Pomóżcie mi zawalczyć o jego godny koniec. Jest mi, podobnie jak Wam niezwykle ciężko utrzymać z jednej pensji bez żadnego wsparcia stado ponad dwudziestu kotów (8 domowych – wszystkie z ulicy, 8 na M., 6 na K. i 3 na L.), o leczeniu nie wspomnę. Zawsze mi pomagałyście i to dawało mi szansę, że jeszcze jakiegoś nieszczęśnika uratuję, że jeszcze dam radę brnąć w kocie kłopoty, tych, których nikt nie chce.”
Frodek jest u nas od kilku dni. Na szczęście, mimo strachu przed nami, ładnie je i załatwia sprawy w kuwecie. Wyniki krwi ma przyzwoite. Jedyne, co nas niepokoi, to zwapnienia w nerkach oraz zmiany w wątrobie. Są one związane z wiekiem, ale też z trudnym życiem, jakie wiódł na dworze.
Mamy nadzieję, że Froduś troszkę z nami pobędzie. Przyzwyczai się do zamknięcia i przestanie się tak bardzo bać. Trzymajcie kciuki za niego. Z całych sił trzymajcie!