Z pamiętnika wolontariusza.

Z pamiętnika wolontariusza.

Rozmyślam… Zadaję sobie pytania, snuję domysły, buduję teorie… o Dorze.

A było tak… Środa, późne popołudnie. Telefon. Słyszę – sunia, staruszka, przybłąkała się na teren firmy gdzie pracuję, guzy, pomoc potrzebna. Mózg pracuje na najwyższych obrotach. Szukam pomocy. Dzwonię. Jest – udaje się znaleźć dla niej miejsce w psiej fundacji. Oddzwaniam. Niestety sunia zniknęła.

Czwartek rano. Idąc do pracy rozglądam się uważnie. Wchodzę do budynku. Docierają do mnie strzępki słów – przybłąkał się, wczoraj, pies. Rzucam torbę na biurko, biegnę na parking. Jest! Pomaga mi kolega. Psina nie chce podejść, próbuje się oddalić. Idziemy za nią. Mamy parówkę. Dajemy po kąsku i krok za krokiem udaje nam się zwabić ją do budynku. Jest. Bezpieczna. Uff. Dzwonię – za kilka godzin będzie odebrana. Trafi pod opiekę fundacji. Koleżanka daje suni miskę z wodą. Pije długo. Idę do sklepu po coś do jedzenia. Wracam. Dawkujemy jedzonko. Przyglądam się – siwy pyszczek, ogromne guzy na listwie mlecznej, wychudzenie i te oczy… Sunia staje się sławna. Pracownicy przychodzą zobaczyć biedactwo, komentują, pytają czy coś jest potrzebne. Są łzy, wzruszenie. Psina ciężko oddycha, ale je. To dobrze.

Czwartek po południu. Sunia zostaje zabrana i od razu trafia do kliniki na badania i diagnostykę. Cieszymy się – wszyscy zaangażowani, że będzie pod dobrą opieką. Firma organizuje zbiórkę pieniędzy dla suni. Myślimy, co jeszcze można zrobić.

Czwartek wieczór. Dostaję telefon z fundacji. Zapalenie płuc, problemy z krążeniem, wyniki krwi na szczęście nie najgorsze. Konieczne antybiotyk, karma weterynaryjna, dalsza diagnostyka – USG serca. Ustalamy formy wzajemnej pomocy. Dajemy jej na imię Mona. Na noc zostaje w klinice.

Piątek po południu. Kolejny telefon z fundacji. Sunia ma chorą tarczycę, zmiany w nerkach, słabe serce. O wiele tego za dużo. Jest jeszcze coś… Sunia ma też chip. Wabi się Dora…
Rozmyślam… Zadaję sobie pytania, snuję domysły, buduję teorie… Dora, kto Ci to zrobił? Czy Twój stan to wynik ludzkiej nieodpowiedzialności, ignorancji i okrucieństwa? Dlaczego znalazłaś się na ulicy? Dorcia Ty nie chorujesz od kilku dni, to musi trwać miesiące, a może lata? Dlaczego tak? Dlaczego, dlaczego, dlaczego?!

Piątek wieczór. Czekam na informację o właścicielu… Czekam z niecierpliwością … Czy usłyszę rozsądne i logiczne wytłumaczenie sytuacji… Oby tak.

Ciąg dalszy nastąpi.

?

20171019_113239

20171019_113716