Toru

Data publikacji: 08.07.2021

Toru jest siostrą Rin i Mako. W jej małej główce, wciąż ustawiony jest tryb „walka o przetrwanie”. Toru rzuca się nie tylko na talerz z jedzeniem, ale również na miskę z wodą. Nie potrafi zrozumieć, że już nigdy nie będzie głodna, czy spragniona. Że już nie musi walczyć o jedzenie. Spośród rodzeństwa, koteczka jest najbardziej spokojna i zrównoważona. Większość dnia przesypia, odreagowując ostatnie stresy i zmiany, chętnie pozwala na głaski i szybko uczy się, że człowiek nie taki najgorszy…

Oto historia stada, z którego pochodzi Toru.
Środek tygodnia, większość z nas w pośpiechu wypija poranną kawę i prędziutko udaje się do pracy. Pragniemy dotrzeć na miejsce szybko i sprawnie, bez większych komplikacji. Zupełnie inaczej niż dorośli, postępują w drodze do szkoły dzieci. Ociągają się, każda wymówka jest dobra by iść wolniej, zaciekawia jest wszystko, bo wszystko jest lepsze niż cel wędrówki… I właśnie dzięki temu dzieci są uważniejsze. W drodze do szkoły młodzi zwracają uwagę na szczegóły, których my – dorośli, nie dostrzegamy.
Kiedy w czwartkowy poranek Magda rozpoczynała lekcje ze swoimi wychowankami, myślała, że ten dzień będzie zwyczajny. Że zacznie się sprawnie i jeszcze sprawniej skończy. Niestety, to co usłyszała od swoich podopiecznych, rozpoczęło jeden z najtrudniejszych tygodni w jej życiu.
Zapomniana i opuszczona działka, która swym wyglądem od lat odstrasza okolicznych mieszkańców, stała się istną wylęgarnią niechcianych, kocich istot. Niestety nikt z dorosłych, odpowiedzialnych ludzi nie dostrzegł dramatu, który rozgrywał się tam od wielu miesięcy. Dopiero dzieci i ich wrażliwe serca sprowadziły pomoc.
Gdy Magda dotarła na miejsce jej oczom ukazał się obraz nędzy i rozpaczy: kilkanaście dorosłych, dzikich kotów oraz kocięta ukrywające się w śmieciach.

Wiedzieliśmy, że nie możemy zwlekać z pomocą i akcję należy rozpocząć natychmiast.
Koty były tak głodne, że do klatek wchodziły „jak po sznurku”. Ledwie przepakowaliśmy jednego, już kolejny czekał w klatce. Jak puste musiały być kocie brzuchy, skoro po zamknięciu klatki, dzikie koty, nie przestawały jeść?
Nie wiemy ile kotów zamieszkuje tą opuszczoną nieruchomość. Z każdą wizytą naszej wolontariuszki, ze stert śmieci wyłaniają się nowe, umorusane kocie łebki.
Cała akcja znacznie nadwyrężyła nasz budżet. Dorosłe koty musieliśmy wykastrować oraz zabezpieczyć przeciw pasożytom. Kocięta czeka pełna profilaktyka: odrobaczenia, szczepienia i czipowanie. Niektóre z nich mają koci katar, inne świerzbowca. Wszystkie są zapchlone i zarobaczone.
Będziemy niezmiernie wdzięczni, za każde wsparcie.

Fundacja Przytul Kota
Kotarbińskiego 19 (jest to adres korespondencyjny, nie jest to adres Mruczarni)
91-163 Łódź
KRS: 0000582607
Konto: 92 1140 2004 0000 3102 7591 7098
IBAN: PL92 1140 2004 0000 3102 7591 7098
SWIFT: BREXPLPWMBK
PayPal: https://www.paypal.me/fundacjaprzytulkota
tytułem: koty z opuszczonej działki