Malutka ma już domek dla siebie! Oto historia Tori…
Tori i jej rodzeństwo ktoś podrzucił do stadka kotów wolnożyjących. Jak łatwo się domyślić, kocięta zupełnie nie dawały sobie rady „na wolności”. Trafiły do nas wychudzone, z biegunką, kocim katarem i pasożytami. Tori, mimo że ma około 4-5 miesięcy, jest leciutka jak piórko, jej brzuszek jest wzdęty, uszy wymęczone swędzącym świerzbowcem, a ogonek troszkę krzywy. Musiał być jakiś czas temu złamany i taki nieco „inny” zostanie już na zawsze. Najważniejsze, że poza krzywością nic mu nie dolega i nie będzie trzeba go operować.
Kicię leczymy na wszystkie przypadłości wymienione powyżej. Niestety musimy czekać ze szczepieniem aż wyzdrowieje i się wzmocni. Mała jest najbardziej oswojona i odważna z rodzeństwa. Nie dość, że jedyna dziewczynka w towarzystwie, to jeszcze – szylkretka.