Niektórzy z Was pewnie pamiętają dzielnego rycerzyka – Rolanda. Kocurka chorego na białaczkę, który w Mruczarni był przestraszony i wycofany. Siedział skulony w swojej budce na wysokościach i posykiwał gdy się do niego zbliżaliśmy… Lecz zdarzył się cud. Pani Agnieszka, która prowadzi dom dla kotów białaczkowych, zgodziła się wziąć go pod swoją opiekę. Pod jej skrzydełkami Roland odżył. Prawie natychmiast, zamienił się w miziaczka i przytulaska, stał ulubieńcem Opiekunki i zdobył kocich przyjaciół.
Niestety, sielanka nie trwała zbyt długo. Kilka dni temu Roland się rozchorował. Prawdopodobnie dopadł go wirus, z którym jego organizm nie umiał sobie poradzić. Pani Agnieszka walczyła o przyjaciela z całych sił, lecz wszystko na nic. Loluś odszedł. Bardzo nam przykro. Ogromnie współczujemy Pani Agnieszce, bo to ona się z nim związała najbardziej, otworzyła serduszko i pokochała jak nikt nigdy go nie kochał.
Pani Agnieszko, dziękujemy za opiekę nad Lolusiem. Tylko dzięki Pani Roland zaznał ciepła i miłości. Tylko dzięki Pani był w końcu szczęśliwy. https://www.facebook.com/photo.php?fbid=2126539660777757&set=gm.552894385205844&type=3&theater&ifg=1