Otrzymaliśmy taki oto list od Pani Kasi. Długi – to prawda, lecz warto wytrwać do końca.
„Dobry wieczór!
W zasadzie miałam dziś zająć się czymś zupełnie innym, na ten przykład poskładać suche pranie, może nawet coś poprasować, ale skoro Lady uwiła się obok mnie (jak to ma w zwyczaju ten Futrzaczek), stwierdziłam, że czas odmeldować, co słychać u Waszej Wychowanki.
Będę starała się mocno ograniczać, bo Skarpetka, to jest temat rzeka – zagadałabym Was na śmierć opowieściami o tej kocicy. Zobaczmy co z tego wyjdzie:
Po pierwsze, na drugi raz, kiedy oddajecie zwierza do adopcji, upewnijcie się proszę, że to na pewno jest kot. Ja oczekiwałam kotki, a Futrzak, który do nas trafił, z całą pewnością w 100% kotem nie jest. Owszem, ma w sobie elementy kota, bo włazi wszędzie, pudełka są najfajniejszym azylem świata i uwielbia kocie zabawki, ale… to byłoby na tyle.
Ten dziwny Stwór z całą pewnością jest w jakiejś części królikiem, co widać wyraźnie, kiedy biega. Tylne łapki zawsze idą razem – można paść ze śmiechu, kiedy kica ze schodów, albo kicając goni się z Bakalią czy Wiewiórkiem po domu. Raz spróbowała biec normalnie tylnymi łapkami, ale zaplątały się jej na zakręcie i grzmotnęła zadkiem w podłogę. Gdyby nie dokładnie odwrotne proporcje długości uszu i ogona – królik jak malowanie.
Lady ma w sobie również element ptasi. Ten zwierzak GRUCHA! Obudzony głasknięciem, wydaje z siebie odgłos, który można zidentyfikować wyłącznie jako „gruu?” I to z wyraźnym znakiem zapytania. No i poza tym – śpiewa! Po każdym udanym polowaniu, staje nad zdobyczą i śpiewa pieśń swojego ludu. Muszę to kiedyś nagrać, bo recitale daje takie, że ucho staje w słup! A poluje często, jest bowiem ptakiem drapieżnym. Najczęściej jej łupem padają skarpetki (przypadkowa zbieżność nazewnictwa), kapcie, a także wszelkiego rodzaju drobniejsze tekstylia. Myśliwego po udanym polowaniu należy pochwalić, pogłaskać, przytulić i w ogóle okazać zainteresowanie i dumę, bo będzie smutek i foch. Czasami problemów nastręcza pora zakończenia polowania, bo o 3 nad ranem mam kłopoty z dostatecznym wyrażeniem zachwytu i wykrzesaniem z siebie entuzjazmu, ale staram się jak mogę. W końcu upolować kapcia, to nie jest byle co! Ofiarę należy wyselekcjonować, osaczyć, odłączyć od stada i zawlec do ludzi. Kiedy jest się niespełna trzykilowym futrzakiem, taki papuć w rozmiarze 41 może być godnym przeciwnikiem!
Kolejnym zwierzakiem, skrywającym się w naszej Skarpeci, jest pies. Skarpetka regularnie aportuje skarpetki – wyciąga je z kosza na brudy i odnosi… właścicielowi. Albo mnie. Mnie kocha najmocniej, więc ja dostaję największe porcje silnie aromatycznych prezentów. Wdzięczność należy, rzecz jasna, odpowiednio okazać. Gorzej, jeśli jej łupem padają majtki i dostarcza je w obecności gości… No cóż, mobilizuje mnie do częstszego odpalania pralki.
Skarpetajla ma też w sobie elementy żyrafy. Ten pozornie krótkoszyi stwór, sprawia wrażenie, jakby miał teleskopowy element w miejscu kręgów szyjnych. Wystarczy wyciągnąć dłoń w stronę łebka, a Skarpetka zaczyna wydłużać się w sposób zgoła zaskakujący. Byle tylko się otrzeć, byle tylko pogłaskali! A kiedy znajdzie się na kolanach, zaczyna tak się wtulać, że czasami boję się, żeby nie ukręciła sobie łba, tak go przekrzywia, napierając na głaszczącą rękę, brzuch, nogi i w ogóle na człowieka. Ręka bowiem, jak powszechnie wiadomo, ma dwa zasadnicze przeznaczenia: głaskanie kota i uzupełnianie karmy w miseczce.
Ma ona w sobie również pierwiastek węgorza. Potrafi tak się wywijać, wykręcać i wyślizgiwać z rąk, kiedy czuje, że będzie coś niefajnego (tabletka, zastrzyk, pakowanie do transportera itp.), że te ruchy mają już swoją nazwę. Skarpetka „wywęgorzowuje się”. Tak stwierdziły moje dzieci i tak zostało. Wyngorz jak ta lala!
Same Panie widzicie (jeśli są wśród Was Panowie, też zapewne widzą), że typowy kot, to to nie jest! W dodatku mruczy tak cicho, że bardziej to czuć, niż słychać. Najwyraźniej ma wadliwy element nagłaśniający – czy można go wymienić na gwarancji? 😉
Poza tym, nasza Lady jest nadal bardzo lej-di – leje nam do łóżek niezmiennie. Zaszczyca szczególnie mojego męża, ale i ja i dzieci również otrzymujemy swoją działkę. Próbowaliśmy już chyba wszystkiego: wizyt u pięciu różnych weterynarzy, konsultacji z behawiorystą, licznych badań moczu z punkcją i posiewem włącznie, tabletek uspokajających o rosnącej mocy, obroży relaksującej i pieron wie czego jeszcze. Przewaliłam chyba wszystkie dostępne na rynku rodzaje żwiru – owszem, silikon w dużych kawałkach jest czasem OK, ale nie zawsze. Jaśnie Kocica od czasu do czasu życzy sobie siknąć w kryształy. A co! A ponieważ doktory są zgodne, że to coś nie tak w łepku, zaproponowano nam psychotropy. Na to nie poszłam, bo jakoś nie chcę mojej Ukochanej Kocicy faszerować taką medycyną. Dokupiłam dwie dodatkowe kołdry, trzecią suszarkę na pranie, oraz kilka prześcieradeł. No i postanowiliśmy kochać taką zasikaną wersję Skarpetki – może jej przejdzie? Leje zresztą także w dywan, pozostawione na podłodze tekstylia – w buty na szczęście jeszcze nie. W dodatku w sikaniu wyrkowym bywają przerwy – czasem przez tydzień nie ma kałuży na prześcieradle, a czasem trzy razy dziennie – jest. Zgłupieć od tego można. Objawów stresu u niej nie stwierdzono – jest wręcz maksymalnie wyluzowana. Od dawna ma status pełnoprawnego członka stada, zatwierdzonego i zaakceptowanego przez pozostałe koty. Śpią poprzytulane do siebie, wylizują sobie wzajemnie pyszczki, uszy, brzuszki i obwąchują zadki, bawią się razem, żrą bez konfliktów rządkiem z misek – po prostu kocia utopia! A do tego jeszcze dwa ulubione miejsca Skarpetki są w moim gabinecie (drapako-leżak i hamak na kaloryfer, ten ze zdjęcia) – więc może być przy mnie kiedy tylko zechce. Widocznie coś w tym kocim łebku nie trybi – pożyjemy, zobaczymy co jeszcze wymyśli. Dopóki jest zdrowa, apetyt i dobry humor ma, a pralka działa bez problemów – nie będę się tym przejmować!
Poza tym, składa się głównie z potrzeby bycia głaskaną. Nic to, że ręce mdleją – jak przestajesz, spojrzy na Ciebie takim wzrokiem, że serce topnieje i… głaszczesz dalej. Puszek ze Shreka wymięka przy tych żółtych, błagalnych ślepiach!
No tak, wiedziałam, że jak zacznę opowieść o Lady Skarpecie, to nie wyhamuję! Jeśli dotrwałyście do końca mojego maila, to jesteście bardzo dzielne!
Tak czy inaczej, życzę Wam wszystkim cudownego Nowego Roku 2019 – w imieniu swoim, męża, dzieci, oraz Stada.
ściskam serdecznie
Kasia M”
Taki list to dla nas najpiękniejszy prezent pod choinkę.
Dziękujemy i również Wam życzymy dużo zdrowia i miłości.
Dziękujemy, że tak bardzo ją kochacie.