Nygus znalazł już swój kochający domek. A oto jego historia:
Czy może mi ktoś wyjaśnić czemu jestem Nygusek? Że niby co? Że nic nie robię? Nie biegam, nie skaczę, buziaków nie rozdaję? Nie pocieszam, nie przytulam, nie rozśmieszam?
Jejku! Wiadomo, że czasem się zdrzemnę w locie, po dobrym jedzooooonku… w złociutkim promyku słoooońca… Ale gdy tylko nadejdzie ktoś zdatny do tulenia – łapki same mnie do niego niosą. Na rączki, na kolanka, na ramię, do policzka. Szyjkę Waszą obejmuję, a mój mruczący brzuszek natychmiast bierze się do pracy… A Wy na mnie Nygusek mówicie?! I ludziom to rozpowiadacie? Kocur dwoi się i troi, by byli szczęśliwi, by mieli dobry rezonans i samą najlepszą energię, a oni mu tak… prosto w oczy i za plecami… Nygusek!
Nygusek to kotek po wypadku. Obrażenia wewnętrzne zagrażały jego życiu. Późniejsze powikłania przyczyniły się do konieczności wyszycia cewki moczowej i usunięcia nerki. Mimo tych trudnych doświadczeń kocurek nie traci radości życia. Jest wrażliwy i kulturalny, chętnie nawiązuje nowe kocie i ludzkie przyjaźnie. Jest typem kota o właściwościach wody: podniesiony z podłogi przelewa się przez ręce, pozwala układać, całować łapki, wąchać brzuszek i szeptać do uszka. Lecz nie myślcie, że taki z niego znowu anioł…. Pobrykać, powspinać, na ptaszka się zaczaić też potrafi. Kot w końcu z krwi i kości, nie – zabawka.
Nygusek ma niecałe dwa latka, jest zaszczepiony, wykastrowany i ma książeczkę zdrowia. Testy białaczkowe – ujemne.