Nemo odnalazł swoją bezpieczną przystań i cudownych Ludzi, którzy otoczyli go opieką i miłością. A oto jego historia:
Nemo nie został porwany jak rybka z bajki, ale za to został prawdopodobnie wyrzucony jak niepotrzebna rzecz albo zgubił drogę do domu. Być może ktoś się go pozbył dlatego, że Nemo jest nosicielem wirusa kociej białaczki (FeLV+). Tego nie wiemy i raczej się nie dowiemy. Ale czy to przekreśla jego szansę na prawdziwy dom? Mamy nadzieję, że nie, że jego historia będzie miała szczęśliwe zakończenie.
Wiemy na pewno, że Nemo musiał jakiś czas tułać się po dworze i że doświadczył głodu, ponieważ jest chudziutki. Poza tym jego uszko uległo deformacji w wyniku odmrożenia, więc musiał zaznać także zimna. Gdy trafił do fundacji był zapchlony i zawszony, a także miał liczne strupy, co świadczy o tym, że musiał walczyć o przetrwanie z innymi kotami.
Nemo na pewno miał kiedyś dom, ponieważ jest całkowicie oswojony – lubi się przytulać, miziać i leżeć na kolankach, jest bardzo kontaktowy. A poza tym lubi jazdę samochodem – gdy został zabrany z ulicy od razu wskoczył na tylną półkę i ułożył się do snu.
Nemuś jest czarny, ale ma eleganckie białe skarpetki i piękny kołnierz na szyi, no i żółte oczka, i kontrastujące białe wąsiska. To prawdziwy koci przystojniak! Nic tylko brać i kochać.
Nemo został odrobaczony, zaszczepiony, zachipowany i wykastrowany. Jest nosicielem wirusa kociej białaczki (FeLV+). Może zamieszkać w domu jako koci jedynak albo z innym kotem białaczkowym lub kotem szczepionym na białaczkę.