Mira

Czasem spotykamy się z zarzutami, że po co umowa adopcyjna, że mikrochip to zbędny wydatek dla fundacji…

Tydzień temu, mimo naszej tragicznej sytuacji i maksymalnego zakocenia, wolontariuszka zabrała z podwórka biurowca na skrzyżowaniu dwóch ruchliwych ulic szóstkę maluszków. Jednym z nich jest znany wszystkim Pippinek… Z wywiadu wśród pracowników wynikło, że oswojona kotka pojawiła się tam na początku marca, była dokarmiana i wcale najgorzej jej się nie wiodło, dopóki się nie okociła… Zabraliśmy koteczkę na sterylizację, rzeczywiście okazała się oswojona, więc siłą przyzwyczajenia pani doktor sprawdziła, czy kotka nie ma przypadkiem chipa… Ma. Chip z naszej fundacji.

Trafiła do nas na początku naszej działalności jako kociątko i pod koniec października pojechała do nowego domu – małżeństwo z dziećmi – małymi, ale już nauczonymi odpowiedniego stosunku do zwierząt, co widać było przy wizycie przedadopcyjnej w domu tymczasowym, gdzie kotów pełno, a i pies się kręcił. Państwo zrobili bardzo dobre wrażenie, opowiadali o zwierzętach w swoich domach rodzinnych, potwierdzili potrzebę powszechnej sterylizacji, zakupione elementy do zabezpieczenia okien, no i te delikatne dla kotów i psa dzieci… Szybki telefon do pana, na którego nasza Mira została zarejestrowana. Pan najpierw się wyparł, twierdząc, że kotka jest w domu i ma się dobrze i obiecał przysłać jak najszybciej aktualne zdjęcia. Przez 3 dni zdjęcia nie doszły, pan nie odbierał telefonu, w końcu jednak „udało się” połączyć. No rzeczywiście – bo oni mają teraz dwie kotki i psa i pan „zapomniał” mi wtedy powiedzieć, że jedna kotka im uciekła przez uchylone okno… No nie była wysterylizowana, bo te dwie co są teraz w domu, też nie są po zabiegach, z domu nie wychodzą, więc po co… No szukał, ze trzy dni chodził i szukał, ale on nie jest kotem i co niby miał zrobić więcej…

Pan złamał przynajmniej 3 postanowienia umowy adopcyjnej – o zabezpieczeniu okien, o sterylizacji (termin na umowie wyznaczał zabieg najpóźniej na koniec lutego) i o natychmiastowym powiadomieniu fundacji w przypadku zaginięcia lub śmierci zwierzęcia. Pan nie poczuwa się do porzucenia kota, bo „kotka przecież SAMA uciekła”. Pan nie spodziewa się, że to jeszcze nie koniec jego udziału w historii Miry. Po to właśnie jest umowa. Po to każdy, najmniejszy nawet kociak, jest chipowany. Aby dać nam argumenty w jego obronie. Tajemnicą jednak pozostanie, jak Mira przebyła ponad 2,5 km przez samo centrum miasta, przy najbardziej ruchliwych arteriach. I dlaczego zatrzymała się i postanowiła zamieszkać w tym właśnie miejscu.

received_10207292830579076

received_10207292826098964

received_10207292829739055

received_10207292822978886

received_10207292823898909

mira2

mira3