Manulek pojechał do domu!
A oto jego historia:
„Przedstawiam się Wam ja Manulek. Nazwali mnie tak, ponieważ podobno przypominam wyglądem dziko żyjącego kota z azjatyckich stepów – Manula. Mam około 8 lat i moja historia troszkę przypomina historię dzikich kotów tylko nie ze stepów Azji, a z teofilowskiego podwórka. Żyłem sobie tam od dawien dawna, żywiłem się odpadkami na śmietniku, trochę dokarmiali mnie dobrzy ludzie, walczyłem z innymi kocurami o terytorium i nawet zaprzyjaźniłem się z taką jedną kocią pięknością o imieniu Fibi. Tak płynęły lata, aż zmęczony tym wszystkim z nadzieją na lepsze jutro bez żadnego problemu dałem się wypatrzeć i pogłaskać przy karmieniu takiej jeden dobrej wolontariuszce. Widząc mój zmęczony wyraz pyszczka i brak agresji postanowiła mi pomóc. Zorganizowała początkowo akcje łapania mnie na zabieg kastracji i przy okazji na tę akcję załapała się moja kocia przyjaciółka Fibi. Tym sposobem trafiliśmy do zaprzyjaźnione lecznicy i tam poddano mnie podstawowej profilaktyce, czyli zabiegowi kastracji, odrobaczaniu i szczepieniu. Dodatkowo stan mojego uzębienia pozostawiał wiele do życzenia. Usunięto mi część ząbków, żeby zapobiec stanom zapalnym pyszczka. Przeszedłem ustawowy czas kwarantanny i miałem zostać znów wypuszczony na swoje terytorium. Ale, że okres zimowy nastał to wstrzymano się z tą decyzją. I bardzo dobrze, bo ja wcale taki „dziki” nie jestem i bardzo podoba mi się w Mruczarni. Jest tutaj cieplutko, dają mi jeść, a jak gadam po kociemu do przyglądających mi się „ludziów” to oni wyciągają do mnie ręce. Powiem szczerze, że warto nadstawić łepek do głaskania, bo to bardzo miłe i relaksujące jest jak człowiek mizia mnie po futerku.”
Manulek z początku był kotem nieufnym, podchodzącym z dystansem do człowieka. Sam nie podszedł, ale jeśli tylko skorzystało się z chwili jego nieuwagi i przyłapało w jakimś kąciku, można było Manula bez problemu wygłaskać.
Teraz nadal potrzebuje chwilki by podejść, przyzwyczaić się do człowieka, ale po chwili daje się już miziać , ba.. dopomina się tego, wystawia na wszystkie strony. Jest wtedy najszczęśliwszym kotem na świecie – sami popatrzcie na zdjęcia! Manulek taki jest wniebowzięty głaskaniem, że zaczyna się podczas niego ślinić z radości. Dodatkowo zrobiła się z niego nieźła gaduła – gdy tylko zwęszy głaskanki, zagaduje, krąży by tylko załapać się na chwilę bliskości – dużo ich w swoim życiu pewnie nie miał i nadrabia biedak zaległości, oj nadrabia.
Manul ma ok. 8 lat. Wyglądem przypomina azjatyckiego kota – manula stepowego. Jest odrobaczony, wykastrowany i zaszczepiony i poleca się do adopcji.