Kiki bryka już w swoim własnym domku. A oto jak rozpoczęła się jej historia:
Maluch trafił do naszej fundacji z zaprzyjaźnionej lecznicy. Dobra dusza znalazła kotka na al. Politechniki w Łodzi, okolice Hali Expo. Nie wiadomo skąd tam sam kotek, gdzie jego rodzeństwo, co się stało z kocicą. Dobra dusza poprosiła nas o pomoc. Nie mogliśmy odmówić.
Kotek trafił do domu tymczasowego. Maleńki, nie jadł samodzielnie, nie potrafił też ssać smoczka od butelki. Karmienie co kilka godzin, masowanie brzuszka, tulenie kiedy rozpaczliwie płacze okazało się prawdziwym wyzwaniem. Tobiś spłatał nam niezłego figla i okazał się…dziewczynką. Zmienił imię na Kiki.
Najgorsze za nią rośnie, jak każdy mały kociak ma spore pokłady energii. Nie lubi być sama, śpi wtulona w szyje ludzkiej mamy. Zabiega o względy innych kotów, ale w DT koty bez wzajemności. Kiki teraz najbardziej potrzebuje stałego domu. Idealnie jeżeli byłby w nim inny kociak do towarzystwa. Jest to mała kochana przylepka, czyściutka, jak tylko podrosła żeby przedostać się przez brzeg kuwety, bezbłędnie z niej korzysta. Zdrowa, zawsze w rozrywkowym nastroju, sama energia i słodycz.