Kuba

Kuba zanalazł swój dom, a oto jego historia…

Do niedawna jeszcze wiodłem życie działkowego kota. Miałem swoją budkę, gdzie chowałem się przed słońcem, deszczem, zimnem. Opiekuna, który w miarę możliwości dbał, aby w brzuszku nie burczało. Kocich kolegów i kocie koleżanki, z którymi ganialiśmy się po działkowych ścieżkach. Nagle z dnia na dzień jadłem co raz mniej, byłem smutny, a z pyszczka zaczęła sączyć się krew. W takim stanie zobaczyła mnie Dobra Dusza i zapytała opiekuna, czy nie potrzebuję pomocy. Zabrano mnie do Pani Doktor, która zrobiła porządek z moimi ząbkami. Byłem bardzo dzielny i z niecierpliwością czekałem na powrót do domu. Niestety złapałem paskudną infekcję, która długo nie chciała odpuścić. W trakcie pobytu w fundacyjnej kwarantannie okazałem się całkowicie oswojonym kocim kawalerem. Pozwalałem się głaskać i udawałem, że nie widzę przemycanych w smaczkach tabletek. 😺 Zapadła więc decyzja, że zostaję i będę szukać najlepszego domku na świecie. Wiecie może gdzie to jest?

Co o mnie? Jestem pieszczochem. Głaskanie, smyranie, drapanie za uszkiem jest bardzo przyjemne. Lubię towarzystwo człowieka. Chodzę za nim krok w krok. Kontrola musi być. 😁 Nie wybrzydzam w jedzonku, wiem do czego służy to plastikowe pudełko ze żwirkiem. Spory z innymi kotami mnie nie interesują. A kocie zabawki są fajne.