Kardamon

Kardamon ma już nowy domek! Oto historia czarnulka…

Gdy radiowóz na sygnale zatrzymał się pod siedzibą rejestrową naszej fundacji, mieszkańcy posesji nie mieli pojęcia, co się stało. Wybiegli z budynku zaalarmowani wyciem syren.

Policjanci mieli w samochodzie dwa koty zabrane interwencyjnie i od pewnego czasu krążyli z nimi po Łodzi, gdyż Animal Patrol zwyczajowo odmówił pomocy, a pracownik łódzkiego schroniska – kategorycznie odmówił przyjęcia zwierząt.

Nie mieści nam się w głowie, że instytucja otrzymująca miejskie pieniądze – pieniądze mieszkańców miasta, a więc pieniądze nas wszystkich – może odmówić służbom mundurowym, które odebrały zwierzęta w ramach interwencji. Na jakiej postawie – nie wiemy, lecz fakt jest faktem. Łódzkie Schronisko dla Zwierząt taką możliwość ma.

Co natomiast robi fundacja, która nie otrzymuje ani grosza od organów samorządowych i która boryka się z kryzysem finansowym? Przekierowuje policję na właściwy adres i dzwoni do osób, których nie ma już w Mruczarni, by te – zanim padnie jakakolwiek prośba, wyłącznie z własnej woli – natychmiast zawróciły do kociarni, aby odebrać przerażone zwierzęta od policjantów.

Oba koty są niezachipowane, zarobaczone, mają świerzb w uszach oraz silne problemy behawioralne. Ponieważ zostały zabrane interwencyjnie – podejrzewamy, że musiało spotkać je wiele złego. Ich historia jest jednak znakiem zapytania.

Kardamon jest skrajnie wystraszony, chowa się w ciemnych kątach i woli udawać, że nie istnieje. Na widok człowieka – zastyga w bezruchu.

Chilli natomiast reaguje na widok człowieka silną agresją. Dopiero po zaaplikowaniu leków uspokajających, byliśmy w stanie ją obejrzeć.

Co najgorsze, sytuacja prawna Kardamona i Chilii jest jeszcze większym znakiem zapytania. Zgodziliśmy się grzecznościowo je zabezpieczyć, do czasu wyjaśnienia sytuacji z łódzkim schroniskiem, gdyż policjanci będą interweniować w Komendzie Wojewódzkiej. Nie wiemy z jakiej przyczyny koty zostały odebrane. Nie wiemy, czy docelowo będą wracać do właściciela. Nie wiemy, jak długo u nas zostaną.

Nie wiemy niczego, prócz tego, że dwie przerażone, wystraszone, zdenerwowane istoty w tej chwili potrzebują naszej pomocy. Potrzebują leczenia, uspokojenia i opieki, która pozwoli im wrócić do normalności.

Serca ściskają nam się na widok tych przerażonych i skrzywdzonych przez los istot, a jednocześnie – jesteśmy źli i głęboko rozczarowani postawą instytucji, które powinny być zobligowane do niesienia pomocy zwierzętom. Pocieszeniem w tym bałaganie jest postawa policjantów, którzy stanęli na głowie, by znaleźć zwierzętom bezpieczny kąt. Dziękujemy Wam z całego serca.