Kapitan Bomba ma około roku. Przybłąkał się szukając schronienia na jedno z podwórek w centrum Łodzi. Miejsce to specyficzne, bo leżące na stałej trasie pseudokibiców. Panowie po meczu, przed meczem albo tak zupełnie spontanicznie, w ramach demonstracji siły chyba, bo przecież nie – rozumu, rzucali petardami pod nogi wystraszonego zwierzaka.
Kapitan Bomba jest zupełnie oswojony i bardzo kontaktowy. Na ręce, na kolana, pod bródką, wszystko to ma w małym paluszku. Wszystko to zna i lubi.
Obecnie dostaje antybiotyk na rany, na poparzonych poduszeczkach łap. Ma też smarowidło oraz leki przeciwbólowe.
Kochany jest maluszek. Bezpieczny już, chociaż jeszcze trochę obolały.