Kochana staruszka znalazła przystań na jesień swojego życia! Oto historia Kani…
Kiedyś czyjaś, obecnie chora, opuszczona i zapomniana przez cały świat.
Kania już dawno temu przestała sobie radzić na wolności. Nadchodząca jesień, prawdopodobnie byłaby jej ostatnią. Kania jest kocim szkieletem obciągniętym futerkiem. Niedożywiona, odwodniona, prawdopodobnie zupełnie niewidoma kotka trafiła do nas 2 września.
W uszach ma tańczącego świerzbowca, a przygrywają mu wypasione, napite do granic możliwości kleszcze. Kania już nawet drapać się przestała…
Jednak świerzbowiec i kleszcze to tylko początek męczarni Kani. Największą jej bolączką i jedną z głównych przyczyn tak złego stanu ogólnego małej jest chore ucho. Całkowicie zaklejone ropą, obolałe, wymęczone ucho. Lekarze podejrzewają, że w środku jest guz który przyczynił się do powstania stanu zapalnego, zablokował kanał słuchowy, namnożyły się bakterie… Jednak by potwierdzić podejrzenia musimy zlikwidować zakażenie, pozbyć się ropy i zajrzeć do środka… Możliwe, że guz będzie trzeba usunąć operacyjnie.
Kolejnym problemem kici są oczy. Kicia ma zaawansowaną zaćmę – nie widzi praktycznie nic.
(Jak ona w ogóle dawała radę na wolności?! Dlaczego wcześniej nikt jej nie pomógł?!)
Musimy zabrać ją na USG. Jej brzuszek jest obalały i mimo niedożywienia – bardzo wzdęty.
Badanie krwi wykazało także problem z nerkami.
Kania ma około 12 lat. Złapała się na działkach rekreacyjnych, podczas akcji odławiania wolno żyjących kotów na kastracje.