Jaśmin znalazł już swój nowy domek. A poniżej jego historia:
Jaśmin próbował udawać, że nic się nie stało. Gdy coś go wystraszyło, kicał jak najszybciej mógł, do pobliskiej kryjówki pod uschniętym krzakiem. Gdy karmicielka wystawiała miseczkę z jedzeniem, z całych sił starał się dobiec do niej zanim inne koty wylizały ją do czysta… Próbował bawić się tak, jak podpowiadało mu jego młode, waleczne serduszko. Próbował ganiać listki wirujące na wietrze i podrzucać zwiędnięte gałązki… Lecz to wszystko na nic — udawanie nie jest mocną stroną małego kotka…
Potworny ból, który Jaśmin odczuwał w tylnej łapce i w okolicy ogonka, nie pozwalał mu żyć. Nie pozwalał mu cieszyć się promieniami słońca i delikatnym wiatrem mierzwiącym jego futerko. Potworny ból, nie pozwalał mu leżeć, siedzieć, chodzić. Nie pozwalał mu jeść i utrudniał załatwianie się. Potworny ból — tym było teraz jego życie.
Ostatecznie, Jaśmin postanowił, że zapomni. Że się zaprze i przestanie pamiętać o tym, że coś go boli, że musi chodzić, jeść, pić i spać. Zapomni, że ma ciało, które stało się jego przekleństwem…
Gdy do nas trafił — tylko leżał. Nie próbował uciekać z transportera, nie miauczał, nie drapał… Leżał i czekał… Prześwietlenie uwidoczniło zwichnięcie w stawach biodrowych oraz uszkodzenie spojenia miednicy. Czeka go operacja usunięcia główki kości udowej.