W dniu 25 marca 2018 we wsi Rydzyny pod Łodzią ( między Pabianicami a Dłutowem) nasza Wolontariuszka wracając z działki zauważyła na drodze pełnej jadących aut biegnącego na oślep, takiego oto, biednego zagubionego psiaka. Piesek biegł jak szalony, próbując dogonić jakieś auto – pewnie to, z którego został wyrzucony. Żadne auto, pomimo tego, że pies prawie wpadł pod koła, nie zatrzymało się ;( Każdy próbował go wyminąć licząc na cud – że to pies zejdzie im z drogi no, bo przecież widzi, że oni jadą. Trzeba było podjąć szybką decyzję jak mu pomóc… Pierwsze co, to bezpiecznie zatrzymać auto i spróbować złapać oraz zabezpieczyć psa tak, aby nie wpadł pod koła… Tylko czy uda się go złapać? Na szczęście nie było to trudne. Wystarczyło zawołać psiaka, a on z nadzieją i radością w oczach wskoczył nam do auta… Tylko to nie było jego auto i jego właściciel. Zdezorientowany psiak szybko chciał wysiąść z auta, ale nie mogłyśmy na to pozwolić w obawie o jego życie. Zresztą jak już się zrobiło jeden krok, aby go uratować, to trzeba wziąć odpowiedzialność i pomóc mu dalej. I tak też zrobiłyśmy…Najpierw oceniłyśmy, czy przypadkiem pies nie wybiegł z jakiejś posesji. Wystarczyło podjechać do kilku domków na trasie i popytać, czy domownicy przypadkiem nie znają takiego psiaka z okolic. Niestety nikt go nie znał, a do tego usłyszałyśmy, że tutaj, czyli w Rydzynach często zdarza się, że psy zostają wyrzucane z jadących aut!
Krok drugi to pytanie, kto będzie mógł się nim zaopiekować, choćby tymczasowo, czyli na czas znalezienia mu nowego domku? No chyba, że cudem znajdzie się właściciel. Na szczęście koleżanka Dorota podjęła się tego zadania i została jego domem tymczasowym. Krok trzeci to sprawdzenie czy jest zdrowy? Czy ma czipa? Czy jest kastrowany? Podjechaliśmy w ostatniej chwili do zaprzyjaźnionej lecznicy i co się okazało z naszym pięknym, prawie sznaucerem: ma około pół roku, waży 9 kg, nie jest wykastrowany, nie ma czipa, ale za to ma pełną ufność do człowieka i bez stresu zniósł całą wizytę w gabinecie. Został odpchlony, odrobaczony i zaszczepiony przeciw wściekliźnie. Pani doktor założyła mu książeczkę zdrowia. Czeka go jeszcze drugie odrobaczenie, szczepienie, kastracja i czipowanie. Wstępnie otrzymał imię Janusz ❤
Jak wiecie, jesteśmy kocią Fundacją, ale w takie wyjątkowej sytuacji zdecydowaliśmy się pomóc Januszowi i wziąć go pod swoje skrzydła.
Nie pozostaje nam nic innego, jak wspólnie z Wami pomóc Januszowi na nowej drodze życia, czyli znaleźć mu dom. Ale to jeszcze chwila – niech trochę odsapnie i dojdzie do siebie w domu tymczasowym. Najpierw musimy zapłacić za wizytę w lecznicy i dalszą profilaktykę. Później napiszemy mu ogłoszenie adopcyjne.
To jak, pomożecie?❤
Bardzo prosimy o wsparcie dla Janusza:
Fundacja Przytul Kota
Kotarbińskiego 19 (jest to adres korespondencyjny, nie jest to adres Mruczarni)
91-163 Łódź
KRS: 0000582607
Konto: 92 1140 2004 0000 3102 7591 7098
IBAN: PL92 1140 2004 0000 3102 7591 7098
SWIFT: BREXPLPWMBK
tytułem: darowizna dla Janusza
*środki niewykorzystane na cel wskazany, będą przeznaczone na cele statutowe.
Będziemy wdzięczni za każdą wpłatę i udostępnienie.
Dziękujemy❤
Data publikacji: 26.03.2018