Huxley doczekał się domku dla siebie! Oto historia kocurka…
Huxley to bardzo spokojny, zaspany kwiatuszek, który całe dnie spędza na swojej ulubionej półeczce z dobrym widokiem na kociarnię. I chociaż wygląda dość zwyczajnie, to nie jest z niego taki pierwszy lepszy super przytulasek. Na Huxleya trzeba mieć sposób. On czasem pchyknie gdy podchodzimy, czasem spojrzy groźnie próbując nas zgładzić, zamrozić lub chociaż – odstraszyć… ale to tyle jeśli chodzi o jego o agresję. Gdy człowiek mimo morderczych spojrzeń odpowiednio długo mizia tą upartą bestyjkę, bestyjka robi się coraz bardziej mięciutka, rozluźniona i mrucząca. A nawet więcej! Gdy chcemy się oddalić, gdy przestajemy miziać, bestyjka unosi łepek i patrzy tęsknie w naszą stronę.
Szalenie nam szkoda tego kwiatuszka. Szkoda, że tak bardzo musi się przełamywać, by nas polubić. Wiemy, że to nie jest łatwe, że „przełamywanie się” nie jest przyjemne, ale cóż począć?
Huxley jako mały kociak dostał od życia szkołę pod tytułem: ludzie są źli, ludzie krzywdzą i ranią, gdy ich widzisz – uciekaj…
I teraz my robimy co w naszej mocy, by zbudować w tym młodym kotku zaufanie i miłość do naszej rasy. Pokazujemy, że człowiek nie tylko nie krzywdzi, lecz nawet karmi i głaszcze za uszkiem. Że człowiek umie kochać bezwarunkowo i nie porzuca, gdy robi się ciężko. Że z nami może być miło…