Fibi pojechała do domu!
A oto jej historia:
Jakiś czas temu, po wielu wcześniejszych nieudanych próbach, udało nam się złapać na Teofilowie dwa osiedlowe dzikuski. Kocur i kotka pierwotnie miały być jedynie wykastrowane i wysterylizowane, a następnie wypuszczone na swój teren. Sumienie jednak nie pozwoliło nam na to, by po zabiegu wypuścić niemłode już koty na śnieg i mróz. Okazało się, że czworonogi nie są agresywne. Owszem – były bardzo wystraszone nową dla nich sytuacją, nowym otoczeniem, towarzystwem człowieka, ale nie było w nich agresji. Zdecydowaliśmy się zatem dać im szansę. Po okresie kwarantanny, zaszczepione, odrobaczone, koty trafiły do Mruczarni.
Przedstawiamy Wam Fibi- żeńską połowę wolnożyjącej parki kotów. Jest to ta bardziej wytraszona i bardziej wyobcowana połowa. Kotka całe życie mieszkała na łodzkim osiedlu, nie mając tam swojego jednego stałego miejsca i schronienia. Niekiedy przeganiana, czasem okazyjnie karmiona. A w sezonie „na kociaki” regularnie rodząca młode, które potem zawsze znikały… Kotka rozpoznawała osoby jej życzliwe, które czasem ją dokarmiały, gdy się pojawiała. Zawsze wówczas cierpliwie czekała aż wyniesie się jej coś do jedzenia. Nigdy jednak nie udało nam się wcześniej kotki złapać- zawsze gdzieś znikała, czasem zapadała się jak kamień w wodę na dłuższy czas. Po czym pojawiała się na krótko i niespodziewanie.
Teraz, kiedy Fibi uczy się nowej rzeczywistości, jest w niej- póki co- zestresowana. Ale z dnia na dzień ten stres wydaje się mniejszy. Zdjęcia, które zobaczycie, pokazują obraz kota „w afekcie”. Nie wierzcie tym ząbkom- one tyko straszą. Na ogół kotka po prostu siedzi w kącie i udaje, że jej nie ma. Jej piękne zielone oczy stają się wielkie, gdy człowiek się d niej zbliża, a kicia sztywnieje wtedy i syczy, choć tak naprawdę nie chce zrobić nic złego. Można ją wówczas delikatnie pogłaskać. Powoli, stopniowo staramy się przełamywać lody. Mamy wielką nadzieję, że kotka jednak się otworzy i że będzie umiała czerpać ciepło z ludzkich dłoni i czuć się przy nich bezpiecznie.
Ta dzika natura, wcale nie jest taka dzika jak się początkowo wydawało. I mimo, że jej wygląd nieco kojarzy nam się z panterą śnieżną, to sądzimy, że drzemie w niej kot domowy- lubiący ciepło, wylegiwanie się na kanapie, oraz zawsze pełną miseczkę.