Data publikacji: 26.06.2023
Kochani, 19 czerwca miała miejsce rocznica bardzo ważnego wydarzenia: tego dnia w zeszłym roku Pan Kuba jechał z Krakowa do Łodzi, by adoptować Dyngusa. 🥹
Wielokrotnie przekazywaliśmy Wam pozdrowienia od Dynguska i zachwycaliśmy się, jak bardzo Pan Kuba odmienił życie tego schorowanego biedaka. W naszych zachwytach nie ma ani odrobiny przesady! 😻💖 Spójrzcie na zdjęcia, przeczytajcie poniższy tekst i… oceńcie sami. 💗
„19 czerwca to dla mnie ważny dzień – tego dnia rok temu jechałem z Krakowa do Łodzi po Dyngusa – jak się okazało kota absolutnie niezwykłego. Doskonale pamiętam zwłaszcza drogę powrotną, kiedy jechaliśmy obaj pełni niepokoju – Jemu radykalnie zmieniał się świat – z ulicy a potem z fundacyjnej Mruczarni jechał do własnego domu, już na zawsze. Ja z kolei miałem obawy, czy na pewno podołam wszystkim jego dolegliwościom (a lista nie była krótka ani obiecująca…), czy moje dotychczasowe doświadczenia z kocimi chorobami i lekarzami pozwolą pomóc temu biedakowi, czy tak długa podróż i nowe środowisko jeszcze bardziej mu nie zaszkodzą. Po drodze zatrzymywałem się często aby Dyngus mógł się napić (dzień był bardzo upalny a on ma niewydolne nerki) i przejść po aucie, ale on wypuszczony z transportera natychmiast wędrował na kolana.
Od następnego dnia zaczęła się walka o jego zdrowie. Nie ukrywam, że początki nie były łatwe i nie napawały optymizmem. Pierwsze tygodnie to codzienne wizyty w lecznicach (plus nieraz dodatkowe w nocy w całodobówkach) i coraz nowe schorzenia, które się ujawniały. Zdarzało się nam zaliczać 8-9 wizyt u weterynarzy tygodniowo…. Najpierw skupiliśmy się na priorytetach, czyli tych przypadłościach, które mogły bezpośrednio zagrażać życiu lub spowodować nasilenie pozostałych chorób. W międzyczasie zaliczyliśmy dwa obrzęki płuc, które szczęśliwie udało się szybko opanować, kilka razy lądowaliśmy też na nocnych dyżurach. Potem zajmowaliśmy się kolejnymi schorzeniami, które mogły poczekać. Dyngus był w tym wszystkim niezwykle dzielny i cierpliwy. Przeszedł dwie sanacje jamy ustnej (buzia była w tragicznym stanie, wymagała na tyle dużo pracy, że nie można było tego zrobić za jednym razem), niezliczone ilości badań, codzienne kroplówki, które do dziś mu robię. Wyniki z każdym tygodniem były coraz lepsze, codzienne wizyty w lecznicy przeszły w wizyty co drugi dzień, potem 2 razy w tygodniu, potem co 2 tygodnie, a obecnie wystarczą już tylko kontrole raz w miesiącu. Stopniowo odstawialiśmy kolejne leki. Niewiarygodne jak bardzo poprawiło się jego zdrowie, obecnie wyników badań mógłby mu pozazdrościć niejeden znacznie młodszy kot. Aktualnie pracujemy nad spondylozą kręgosłupa i zwyrodnieniami stawów skokowych – trzy razy w tygodniu jeździmy na rehabilitację – laseroterapię, ćwiczenia, oraz masaże powięziowe.
To nie do wiary, że właśnie mija nam pierwszy rok. Nie jestem w stanie opowiedzieć, ile w tym czasie przeszliśmy „przygód” i zaliczyliśmy „dołków”, więc nawet nie będę próbował, ale na szczęście póki co zwyciężamy. W tym czasie Dyngus z życiowego rozbitka zmienił się w pięknego, radosnego i niesłychanie uroczego kocura. Pomimo podeszłego wieku i trudnej przeszłości potrafi bawić się jak mały kociak – jakby nadrabiał dzieciństwo, którego być może nie miał. Jest kotem absolutnie wyjątkowym, mądrym, kontaktowym, przy tym bardzo cierpliwym i przyjaznym. Kochają go wszędzie gdzie tylko się pojawi, więcej: wszędzie natychmiast staje się gwiazdą i głównym bohaterem. Cieszy się specjalnymi względami w lecznicach i w gabinecie rehabilitacji. Dla przykładu podam Jego najnowsze dokonania „około-rehabilitacyjne”:
1. Jedna z Pań rehabilitantek właśnie pisze pracę inżynierską na temat terapii kinetycznej seniorów, której głównym bohaterem jest Dyngus, praca jest już zaakceptowana przez uczelnię.
2. Dyngus jest bohaterem wewnętrznego skryptu dla przyszłych rehabilitantów, pojawia się tam w kilku miejscach ilustrując jak należy wykonywać ćwiczenia, a także pojawia się na tytułowej stronie opracowania dotyczącego laseroterapii dla zoofizjoterapeutów.
4. Uczestniczył w szkoleniu przyszłych zoofizjoterapeutów po pierwsze ze względu na jego ogromne postępy (dowód na skuteczność rehabilitacji), a po drugie ponieważ jest jedynym kotem, który tak grzecznie i chętnie ćwiczy – właściwie wystarczy wpuścić go na salę, a sam wykonuje wiele ćwiczeń.
5. Przesyłamy kilka aktualnych fotek z rehabilitacji oraz dodatkowo 3 fotki z cyklu „before-after”. Proszę trzymać kciuki za Jego zdrowie, oby wszystko nadal szło ku dobremu. Bo mimo wszystko trudne momenty zdarzają się nadal, tylu chorób i przejść nie da się całkowicie wymazać jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Jeszcze raz dziękuję Fundacji za pomoc, którą mój kochany Przyjaciel dostał od Państwa na początku swojej „nowej drogi życia”.”
Panie Kubo – to my dziękujemy z całych serduszek i tak bardzo, że trudno wyrazić słowami naszą wdzięczność. Jest Pan niesamowity. 💚 Za zdrowie Dynguska kciuki zaciskamy z całych sił i życzymy Wam wszystkiego naj, naj, naj. 💞