Dilajla

Dilajla mruczy już w swoim domku. A oto jej historia:

Dzień dobry. Mam na imię Dilajla. Kiedyś miałam swojego człowieka, ale niepotrzebnie urosłam. Gdy zrobiłam się za duża on przyprowadził mnie na działki i sobie poszedł. Starałam się być dzielna, nie smucić się, nie tęsknić tylko uczyć prawdziwego życia. Słabo mi to szło. W brzuchu burczało, jakieś koty na mnie napadały, nie miałam gdzie spać, a głupie serce ciągle tęskniło za człowiekiem. Tym który mnie tu zostawił. Głupie nie?

Teraz mieszkam w Mruczarni. Nie wiem czemu ciotki się śmieją, że można mnie nosić w kieszeni. Przecież jestem za duża. Ale mi to nie przeszkadza. Lubię gdy ciocie się śmieją. Bo bardzo lubię moje ciocie. W ogóle lubię wszystkich Was. Lubię jak mnie głaszczecie, nosicie na rękach, całujecie w główkę i tulicie. Tylko mam pewien kłopot. Boję się innych kotów. Boję się, że mnie napadną. Chciałabym się bawić i biegać, żeby rozruszać w końcu moje chude łaputy, ale nie mogę. Utknęłam sparaliżowana na posłanku w kącie i ożywam tylko, gdy są przy mnie ciocie. Jem i piję z miseczki podstawionej pod nos. A kiedy do mojego kąta przychodzą koty, to moja paszcza robi „phhhphhhyhyhyy!!!”, serduszko bije bardzo szybko i oczy robią się ogromne. No boję się i już. Myślicie, że wyrosnę? Bardzo bym chciała przestać się bać.

Dilajla ma niecały rok. Źle znosi dużą ilość kotów w zbyt bliskiej bliskości. Woli ludzi, lecz mamy nadzieję że i do kotów się w końcu przekona. Relaksuje się natychmiast, gdy poczuje nasz dotyk. Wstaje, przeciąga się, rozgląda z zaciekawieniem po otoczeniu i mruczy na cały regulator. Chce na rączki.