Pan, który ją zobaczył, myślał, że to kociak z sąsiedztwa . Myślał, że go nakarmią i pojadą z rodziną do zoo, tak jak planowali
.
Niestety, kiedy podszedł bliżej, okazało się, że Czuszka, to przeraźliwie chude stworzenie, bardziej przypominające zabiedzonego szczurka niż młodego kotka . Z jej nosa ciekła zielona wydzielina, półprzymknięte oczy ledwo patrzyły, a całe jej ciało trzęsło się na styczniowym wietrze
.
Czuszka jest tak chuda, że strach ją głaskać. Kiedy dotykamy grzbietu i okolic miednicy mamy wrażenie, że kości przebiją cienką jak papier skórę .
Futro ma posklejane kupą, śmierdzącą ropą i ziemią. Twarde kołtuny są wszędzie, a pcheł i ich odchodów tyle, że już dawno nie widzieliśmy czegoś takiego .
Czuszka jest skrajnie odwodniona, wycieńczona i bardzo słaba. Jest na skraju życia i śmierci. Nawadniamy ją, ogrzewamy, podajemy tlen, antybiotyki i leki łagodzące ból. Ona większość czasu śpi, a kiedy czuje naszą obecność – mruczy. Poza pierwszym posiłkiem, na który rzuciła się zachłannie, nie chce jeść .
To kolejna kicia pod naszą opieką wymagająca 24-godzinnej pomocy, ogromu leków i badań. I chociaż rozsądek mówił nam, że nie stać nas na kolejną biedę, to nie mogliśmy odmówić jej pomocy.