Data publikacji: 18.03.2020
Czupurek jest jednym z tych kotów, których nie da się nie lubić. Zarówno wolontariusze, jak i goście odwiedzający Mruczarnię, zakochują się w nim od pierwszego wejrzenia. Ze względu na „opuchliznę” na boku pyszczka Czupurek pieszczotliwie nazywany jest „chomiczkiem”. Niestety, ten słodki pyszczek to jego przekleństwo. Kuleczka z boku jego głowy to powiększone węzły chłonne.
Kiedy kocurek do nas trafił, wiedzieliśmy, że jest ciężko chory. Gdy go przyjmowaliśmy diagnoza była już postawiona: nowotwór woszczynowy z przerzutami do węzłów oraz niewydolność nerek. Przyjęliśmy tego Puchatka ze świadomością, że może przyjmujemy go tylko po to, by umarł bez bólu, otoczony troską i miłością.
Lecz Czupurek u nas odżył, odnalazł się doskonale w mruczarnianej rzeczywistości, witał gości przy wejściu i nadzorował szykowanie posiłków w kuchni. Ani myślał biegać po tęczowych mostach!
Więc gdy jakiś czas temu pojawiło się światełko w naszym i Czupurka tunelu byliśmy pełni nadziei. Podczas wizyty u onkologa dowiedzieliśmy się, że jest szansa na leczenie: że dostępne jest lekarstwo, które zatrzymuje rozwój komórek nowotworowych.
Decyzja o rozpoczęciu leczenia nie była łatwa ze względu na nerki kocura, jednak badania krwi wskazały na znaczną poprawę ich funkcjonowania od czasu pojawienia się kotka u nas. Rozpoczęliśmy leczenie.
Niestety po kilku tygodniach, powtórne badania krwi pokazały, że zniszczone nerki Czupurka nie radzą sobie jak należy. Lekarz podjął decyzję o zaprzestaniu kuracji przeciwnowotworowej.
Gołym okiem widać, że węzły chłonne Czupurka znowu rosną.
Staramy się ustabilizować jego stan poprzez podawanie kroplówek oraz leków wspomagających pracę nerek, jednak na rozprzestrzenianie się nowotworu nie mamy już wpływu. ☹