Dzielna Bazylka znalazła już swoją nową rodzinę. Poniżej możecie przeczytać jej wcześniejsze losy:
W nocy z 13 na 14 listopada na ul.Judyma, została znaleziona dorosła kotka. Pamiętacie? Ogłaszaliśmy, że szukamy opiekuna, sądząc po jej zachowaniu, że to kotka domowa. Ufna, miziasta, lgnąca do człowieka.
Co robiła ok. północy, wałęsając się koło śmietnika i samochodów? Uciekinierka, która nie wróciła do domu? Czy ktoś ją wyrzucił?
Liczyliśmy na to, że martwiący się o zwierzę, właściciel się odnajdzie. Odezwała się jednak do nas tylko jedna osoba- kobieta widująca kocicę w okolicy, w której ta została znaleziona. Podobna pomieszkiwała tam od kwietnia i była dokarmiana. A zatem dowiedzieliśmy się, że conajmniej od wiosny „nasza” Szylkretka była bezdomna.
Kotka została zbadana przez panią weterynarz i oceniona na minimum 8-9 lat. Zły stan zębów- możliwe, że bolesny w skutkach, zaawansowany (na pewno bolesny) świerzb w uszach i… blizna po sterylizacji. Kotka albo miała dom, albo została wysterylizowana już jako kot bezdomny- nie była jednak znaczona, co każe nam przypuszczać, że prawdopodobnie jednak nie zawsze była bezdomna.
Tak czy inaczej Bazylia (bo tak dostała na imię) została u nas. Jest w trakcie leczenia uszu, miała także usunięty kamień nazębny. Wymaga sporo uwagi oraz ciepła, którego wyjątkowo potrzebuje. Do człowieka lgnie, mruczy i wdzięczy się. Ma mały apetyt jednak, co nas martwi.Je, gdy jest zachęcana przez nas głaskaniem i mizianiem. I są to malutkie ilości.
Kotka jest piękna i w pełni oswojona, choć mimo to, bardzo wrażliwa na stres. Spokoju szuka w ramionach człowieka.
Obecnie wciąż ją obserwujemy i staramy się zapewnić poczucie bezpieczeństwa, którego Bazylia bardzo potrzebuje.