Do naszego nieśmiałego podopiecznego uśmiechnęło się szczęście, bo dołączył do swojej kolażanki Filutki w nowym domku! Oto historia Alika…
Nie ma drugiej takiej zagadki w Mruczarni jak nasz Alik. Kocurek urodził się około 2013 roku. Razem z Filutką wylądował na lodzie przez przeprowadzkę swojej opiekunki. Pani nie chciała mieć już kotów. A może i chciała, ale na pewno nie te dotychczasowe. Alik, chociaż młodszy i zdrowszy, o wiele gorzej niż Filutka znosił zmiany. Gdy do nas przyjechał rozpłaszczył się w klatce na podłodze i próbował ukryć za szmatką. Jednak wymagało to takiej gimnastyki, że postanowił, że zniknie sobie inaczej: schylając główkę w dół i patrząc na swoje łapki. Dostał więc biedaczek budkę, w której natychmiast się schronił i noska z niej przez długi czas nie wychylał. Trwało to kilka miesięcy,
Sytuacja zaczęła się zmieniać kilka tygodni temu, dzięki takiej jednej, miłej Kasi. Nasza Wolontariuszka spędzała długie godziny mówiąc do Alika i tłumacząc mu pewne sprawy… Przynosiła przysmaczki i pokazywała różne kocie zabawki. Alik w końcu się przekonał. Najpierw wyszedł z budki, później z boksu, a jeszcze później podszedł do Kasi…
Teraz kocurek wychodzi też do innych wolontariuszy, daje się głaskać, strzela baranki, a ostatnio nawet zaczął pokazywać brzuszek! I musicie nam wierzyć na słowo – mieliśmy okazję głaskać wiele kotów, ale futerka Alika nic nie przebije. Jest miękkie, troszkę dłuższe, aksamitne i błyszczące🤗
Jednak podczas tych naszych mizianek przychodzi moment, kiedy Alik przypomina sobie dawne czasy i znów syknie, znów się schowa i spróbuje zniknąć. Nie dotyczy to jednak naszej Kasi – kocurek przychodzi, gdy tylko usłyszy jej głos. Na nią nigdy krzywo nie patrzy, nie warczy, jej pozwala na więcej…
Jesteśmy pewni, że Alik otoczony miłością zaufa swojemu Człowiekowi i pokocha go tak, jak pokochał Kasię.
Kocurek jest wykastrowany, zaszczepiony, testy FeLV i FIV ma ujemne.