Data publikacji: 05.07.2021
Zdarza się, że choroba zabiera kogoś cichutko i podstępnie. Objawy są niezauważalne, a my żyjemy beztrosko i w błogiej nieświadomości – myśląc, że mamy przed sobą całą wieczność. Z tak podstępnym przeciwnikiem nie ma mowy o uczciwej walce. Gdy da o sobie znać – najczęściej jest zbyt późno…
Rudzik trafił do nas kilka miesięcy temu. Od samego początku toczyliśmy walkę o zdrowie z uwagi na zdiagnozowaną nadczynność tarczycy. Dzięki staraniom lekarzy, chłopak przybrał na wadze, a jego wyniki tarczycowe znacznie się poprawiły.
Wydawało się, że jesteśmy na ostatniej prostej na drodze do domu… a tymczasem Rudzik zaniemógł. Nie miał siły wstać do kuwety. Nie miał siły podejść do miseczki. Zamiast interesować się otoczeniem, stał się nieobecny.
Natychmiast trafił do gabinetu, gdzie podjęto próbę leczenia. Niestety organizm nastoletniego kocurka był zbyt słaby by walczyć. Sekcja zwłok wykazała nowotwór trzustki.
Rudziku, Wiele razy obiecywaliśmy, że znajdziemy dla Ciebie kochającą rodzinę. Zawiedliśmy…
Mamy nadzieję, że tam gdzie teraz przebywasz, nie czujesz już bólu i nie doskwiera Ci samotność. Żegnaj, kochanie. Zawsze będziemy o Tobie pamiętać.