Uroczy dziadziuś ma już własny domek! Oto historia Stanisława…
Pana Stanisława ciężko spotkać gdzieś indziej niż na jego ulubionym posłanku na parapecie. I nawet nie to, że on tak lubi spoglądać na świat za szybą… Miejsce to jest po prostu odpowiednio zaciszne, bezpieczne, dobrze dogrzane – wymarzone do spokojnego spania.
Pan Stanisław rusza się mało. Najchętniej robi to pobudzony głaskaniem lub dźwiękiem otwieranej puchy z jedzeniem. Pomiziany po główce ożywa, zaczyna napierać łepkiem, przeciągać się i przybliżać do osoby głaszczącej. Pobudzony zapachem jedzonka, szybko odnajduje źródło aromatu i robi z nim porządek. Sam z siebie raczej nie zabiega o głaski, cichutko czeka, trwożliwie spoglądając spod łepka: „pomizia mnie, czy mnie nie pomizia?”. Jednak to chyba jedynie kwestia odrobiny nieśmiałości, która się w nim kołacze po zmianie otoczenia. Za chwilkę, za tydzień lub dwa, będzie srebrzystą przylepeczką na schwał.
Jakiś czas temu, gdy kocurek mieszkał na dworze, doznał urazu – miał rozerwaną powiekę i spojówkę. Podczas gojenia na spojówce powstała niewielka blizna, która kotu raczej nie przeszkadza, jednak skóra powieki nie zrosła się idealnie i oczko na dole nie ma równej „linii brzegowej”. I chociaż kotu lekko nierówna powieka w niczym nie przeszkadza, to jego ślipka tak czy siak troszkę łzawią. Objaw ten jest pozostałością po zbyt wielu nieleczonych infekcjach z przeszłości, lecz radzimy sobie z nim przemywając lub zakrapiając te przepiękne, tak smutno patrzące oczęta.
Jeśli chodzi o inne koty, to Stanisław jest pokojowo nastawiony. Zupełnie ich nie zauważa tuptając od jednej miseczki do drugiej i pałaszując kolejne – nie swoje – porcje. Pełna harmonia…
Stanisław nie należy do najmłodszych – urodził się około 2010 roku, lecz jeśli ktoś pokocha tego kociego przyjemniaczka, on z pewnością odwdzięczy się miłością, ciepłem i przepięknym mruczeniem.