Paź mruczy już w swoim dokmu, a oto jego historia…
Wczolaj w nocy postanowiłem, że gdy dolosnę zostanę lampaltem. Będę polował na antylopy i gazele. Oczywiście bez moldowania. Będę je tlopił, ścigał i powalał, a potem puszczał wolno i lazem będziemy pić wodę z rzeki. Będę takim pół dlapieżcą. Ciocia mi mówi, że to głupoty, że nie wylośnie ze mnie lampalt, ani nikt nie odwiezie mnie do Aflyki, ale ja słyszałem, że jak się mocno w coś wierzy i baldzo czegoś plagnie to można to osiągnąć. A Wojtek nie został szypadkiem stlażakiem? Hm? A też był mały i się nie zapowiadał. Tylko sny miał i marzenia. Mnie lówież się uda. Musi. A ciocia niech idzie podcinać skrzydełka komuś innemu.
Pazik urodził się w maju. Jest ciekawski, niezłomny w zabawie i eksploracji świata. Mimo, że troszkę niezdarny, mimo że nóżki się jeszcze plączą, a pękaty brzuszek przeważa na jedną stronę, Pazik nie daje za wygraną. Z paproszkami na łebku, z nitkami przyklejonym do wąsów, leci dalej.