Emilka doczekała sie swojego domku, a oto jej historia:
Cześć Ludzie. Jestem Emilka. Niby jestem młoda ale mam już swoją przeszłość. Trochę smutną niestety. Najpierw mnie i moje rodzeństwo rozjechał tramwaj, potem wzięli mnie do domu mama i tata, ale potem urodzili sobie dziecko i mnie już nie chcieli. I zamieszkałam w Mruczarni, gdzie jest dużo kotów. No mówię Wam! W życiu tylu kotów nie widzieliście! Ja, chociaż sama podobno jestem kotem, to na początku byłam taka przerażona tą ilością, że prawie w myszkę się zamieniłam. To dopiero byłby wstyd! No ale teraz już mi lepiej. Wyszłam z mojej ciemnej dziurki i częściej zażywam słońca na parapecie. Uwielbiam się bawić i ganiać fruwające myszki i piórka. Ciocie się śmieją, że jestem wędkowym maniakiem. A ja po prostu, gdy widzę te szybujące rzemyczki, te piórka wirujące w powietrzu, to czuję taki zew, no taki zeeew! Że och! Aż mi się zachciało poganiać jakiś sznureczek…
Inne koty mi nie przeszkadzają za bardzo. Ludzi też lubię. Mogą mnie miziać za uszkiem lub pod bródką. Tylko muszą pamiętać, że do mnie trzeba wolniutko się zbliżać, bo ja jeszcze jestem lekka nerwica po tych wszystkich zmianach.
Emilka urodziła się w lipcu 2017. Zabrana z pętli tramwajowej, na której jej kocia koleżanka straciła nóżkę, a braciszek kawałek stopy. Wzięta do domu jako dziecko, wróciła z hukiem, gdy dorosła. No i jest. Zdrowa, lekko przytłoczona zmianami, ale coraz bardziej chętna do mizianek i zabaw. Ostatnio nawet dała się nam wziąć na rączki. Kochana mała.