Roki buszuje już w swoim nowym domku. A poniżej jego historia:
Dzień dobry. Mam na imię Roki. Zawsze marzyłem o tym żeby, zostać zawodowym bokserem, lecz nie mogłem znaleźć przeciwnika w swojej, super-kociej wadze. Serio? Żaden inny kocur o tym nie marzy? By założyć te mięciutkie, skórzaste rękawice na łapki, tenisówki na nóżki i czadowe spodenki ze złotym napisem? By puścić mocny rap z głośników, wyjść w świetle reflektorów na salę pełną wiwatujących kotów… Nie? No właśnie… I dlatego jestem tu. W Mruczarni… Bez rękawic, ringu, trenera… Jedzonko – jest, posłanko – jest, miłe głaski – są… Niby dużo, ale sami wiecie, że nie wszystko…
Ciocie mi mówią, że gdy znajdę już swojego człowieka, którego polubię i który polubi mnie, to zapomnę o tych rękawicach… Że podobno, gdy kot ma swojego człowieka, swój dom, posłanko i miseczki, to spływa na niego spokój… Że już nie chce walczyć, bić, boksować… Nie chce gromić innych kotów na ringu, nie chce wiwatów ani poklasku wśród kotek… Że ta jakaś „miłość” czyni cuda… Słyszeliście o tym? Prawda to?
Roki ma około dwóch lat. Nie za bardzo odnajduje się w towarzystwie naszej kociej gromady… Nie wiemy jeszcze, czy to kwestia ilości kotów mu towarzyszących, stresu, czy to po prostu tzw. kot – jedynak… Roki lubi ludzi i tęskni do naszego towarzystwa. Dużo śpi, trochę chodzi… lecz zwykle jak już idzie, to w kierunku jedzonka lub człowieka, by zabiegać o głaski.
Roki jest zdrowy, wykastrowany i zaszczepiony. Testy FeLV i FIV są ujemne, ma książeczkę zdrowia i czip.