Flik

Maluszki przeprowadziły się do wspólnego domku! Oto historia maluszków…

Dzieci bawiące się na jednej z działek, obok której znajduje się lasek, usłyszały rozpaczliwe miauczenie. 😿 W niewielkiej miejscowości poza Łodzią – niedzielny, spokojny wieczór zamienił się w walkę o przetrwanie dwóch maleńkich kocich istot. 😢

Trójka małych bohaterów nasłuchiwała, nawoływała, a następnie poinformowała rodziców, którzy natychmiast wyruszyli w teren. Okazało się, że w krzakach znajdują się kocie maleństwa… 😢

Wyobraźcie sobie: chłodna noc🌛, ciemno, późno, a i lisów w tamtych okolicach jest też niemało 🦊, a tu pod krzakami w lesie dwa bezbronne, kilkutygodniowe kocie maluchy.🐈‍🐈‍😭

Zagrożeń było tak wiele, że na pewno kocięta nie przetrwałyby do rana, ba, mogłyby nie przeżyć kolejnej godziny w tym miejscu.

Dorośli natychmiast zabezpieczyli kocięta i udali się na poszukiwania kociej mamy. Rozglądali się przez dłuższy czas i skontaktowali ze służbami, które powinny ich wesprzeć. Co usłyszeli? Informację, że nie pomogą, a w ogóle to powinni wypuścić koty tam, skąd je zabrano. W las. 😨

Maluchy zostały zabezpieczone, ale ich wybawcy nie mogli zabrać ich do domu ze względu na własne zwierzęta. Od słowa do słowa, od telefonu do telefonu – nasze wolontariuszki wkroczyły do akcji.
Gdy kocięta były ogrzewane i miały masowane brzuszki, po fundacyjnej stronie zaczęto organizować możliwość pomocy, a to nie była prosta sprawa… Takie maleństwa muszą znaleźć się w domu tymczasowym, a u nas i w naszych DT – jest naprawdę tłoczno. Znacie nas nie od wczoraj, więc wiecie, że był to nie lada wyczyn. 🥹

Gdy zapadła decyzja, że nasza wolontariuszka, która już niejednemu kotu podarowała „skrawek mieszkania”, weźmie kocie dzidzie – ruszyliśmy. Nocna akcja dla naszych wolontariuszek zakończyła się niemalże o 2:00 w nocy! Kociaki w całodobowej klinice zostały zaopatrzone w odpowiednie mleko i trafiły do ciepłego domku jednej z cioć. W środku nocy trudno było określić, czy kruszynki będą już jeść samodzielnie, czy będą potrzebowały karmienia butelką.

Z samego rana maluszki zostały przebadane. Po dokładnym obejrzeniu leśnych maluchów podejrzewamy, że ktoś je po prostu wyrzucił. 😢 Kocięta są czyste, zadbane i absolutnie nie boją się człowieka, wręcz lgną do niego. Opiekująca się nimi Ciocia nie może opędzić się od tulasków! Kontakt z kuwetą też nie jest im obcy, więc podejrzewamy, że musiały poznać warunki domowe.

Kochani, nie mamy wpływu na to, co ludzie robią, nie mamy takiej mocy sprawczej, aby po prostu nie krzywdzili. 😢 Porzucenie to też krzywdzenie! Chociaż nikogo nie złapano na gorącym uczynku, pewne jest jedno: zadbane maluchy, w lesie, w krzakach? Bez kociej mamy? W miejscu, gdzie wcześniej nikt nie słyszał miauczenia? To prawie niemożliwe. Zresztą, to nie pierwsza sytuacja porzucenia zwierząt w tej okolicy. 😡
Nasza wolontariuszka sprawdziła teren ponownie, za dnia, w poszukiwaniu kociej mamy. Nie znalazła nawet śladu kocicy…

Zastanawiamy się, czy ktoś miał na tyle „empatii”, żeby podrzucić kocięta w lesie, ale bliżej działki? Możemy gdybać i rozmyślać, ale najważniejsze, że pomoc przyszła i maleństwa są już bezpieczne. My możemy spać spokojnie, zaś sprawca… Cóż, to już kwestia jego sumienia.

A Was, Kochani, gorąco prosimy o wpłaty na leśne maluszki, długa droga przed nimi. Dzieciaczki mają około 5-6 tygodni, przed nami szereg badań, między innymi profilaktyczne szczepienia. Kocięta otrzymały preparaty na pasożyty zewnętrzne i wewnętrzne.