Data publikacji: 28.04.2024
Całe 11 lat swojego kociego życia drobniutka Kizia spędziła na dworze. Fakt, że jako kot wolno żyjący doczekała takiego wieku, świadczy o tym, że musiała mieć sporo szczęścia, a przede wszystkim dbającego o nią karmiciela. To właśnie on, od dawna dokarmiający stadko wolno żyjących mruczków, zauważył, że jakiś czas temu koteczka zaczęła podupadać na zdrowiu 😢 Jako że karmiciel nie mógł sobie pozwolić na opłacenie kosztownej diagnostyki z własnych środków, zgodziliśmy się przyjąć kotkę i poznać jej stan zdrowia. Miała się u nas zjawić wraz z inną towarzyszką ze swojego stada – niestety druga koteczka odeszła, zanim udało się ją przetransportować do Fundacji… 😔
Gdy Kizia zjawiła się w gabinecie, ogarnęła nas rozpacz 😭 Wychudzona, odwodniona, zapchlona koteczka z brzuchem pełnym płynu i boleścią wypisaną na zmęczonym pyszczku. Był moment, w którym musieliśmy rozważyć, czy nie lepiej byłoby pomóc jej od razu przejść za Tęczowy Most, zamiast poddawać badaniom. Uznaliśmy jednak, że jest jeszcze szansa – nasza pani weterynarz, która od lat roztacza opiekę nad fundacyjnymi sierotkami, uznała, że są przesłanki, by próbować. Że dopóki jest nadzieja, warto zawalczyć o Kizię 💪🏻
Rozpoczęliśmy diagnostykę. Z początku nie byliśmy nawet w stanie ustalić, co jest największym problemem naszej seniorki – każde badanie przynosiło wyłącznie negatywne wyniki 💉🩸
Na co choruje Kizia? Pewnie szybciej byłoby wyliczyć, na co nie choruje… Do tej pory stwierdziliśmy anemię, mocznicę i zastój żółci. Najgorsza diagnoza przyszła jednak drugiego dnia pobytu Kizi w Mruczarni – diagnoza, której baliśmy się najbardziej. Koteczka choruje na FIP 😿
Jeśli śledzicie losy naszej Fundacji i jej podopiecznych, wiecie już zapewne, że FIP to potworna, bolesna choroba, której jeszcze do niedawna nie można było leczyć i która dla dotkniętego nią kota, nieuchronnie kończyła się śmiercią. Teraz leczenie jest już możliwe, a nasza Fundacja tylko w zeszłym roku wyprowadziła z FIP kilka kociaków – w tym Boryska, Bruce’a czy Florię. Niestety, leczenie wymaga codziennego podawania bolesnych zastrzyków, minimum przez 3 miesiące. To długa, trudna terapia, która kosztuje kilkanaście tysięcy złotych na każdego kota.
Wielu z Was zapyta pewnie, czy w ogóle warto? To nie jest pytanie pozbawione sensu… Gdy Fundacja boryka się z problemami finansowymi i zaciskając pasa, działa wyłącznie „od pierwszego do pierwszego”, takie dylematy są tym bardziej dramatyczne 💔 Z drugiej strony każdy z naszych kotów, którego wyrwaliśmy ze szponów FIP, po wyzdrowieniu znalazł dom, kochających opiekunów i drugie, lepsze życie. Patrzymy w smutne oczka Kizi i zwyczajnie nie potrafimy odmówić jej chociażby szansy na to samo.
Kochani! Rozpoczęliśmy leczenie Kizi. Do sporej ilości leków, które zaczęła otrzymywać od pierwszych godzin pobytu w Fundacji, dołączyły leki na FIP 💉 Przed nami długa droga. Nie wiemy, jaki będzie jej finał. Póki co Kizia walczy, a my razem z nią. Koteczka jest bardzo słaba, na razie przyjmuje wyłącznie karmę w postaci płynnej, wspieramy ją również kroplówkami. Jeśli uda nam się przetrwać pierwsze dni i tygodnie, pozwolimy sobie na nadzieję.
Tymczasem błagamy Was o pomoc! 📣Choroba Kizi przytrafiła się w bardzo złym momencie – finansowo ledwo wiążemy koniec z końcem, a terapia koteczki z dnia na dzień będzie generowała coraz większe koszty. Zdecydowaliśmy założyć się zbiórkę na kwotę 10 tysięcy złotych. Już wstępna diagnostyka, badania krwi, USG i pierwsze leki, pochłonęły 1000 zł. A to dopiero wierzchołek góry lodowej. Wiemy, że nikomu nie jest dziś łatwo, dlatego będziemy wdzięczni za absolutnie każdy grosik, przekazany na dalsze leczenie Kizi. O jego postępach będziemy Was informować na bieżąco.
🆘 https://pomagam.pl/walkakizi 🆘