Vifon, bezdomny kocurek pogryziony przez lisa, pod okiem weterynarzy doszedł do siebie. Gdy już pełni nadziei na jego szybką socjalizację, zastanawialiśmy się, w którym mruczarnianym pokoju powinien zamieszkać, przyszła kolejna fatalna wiadomość… Vifon choruje na FeLV, kocią białaczkę, która jest chorobą zakaźną, dlatego kocurek nie może mieć styczności ze zdrowymi mruczkami.
Oczywiście, zdarzało nam się mieć już pod opieką koty z zakaźnymi chorobami. Niestety Vifonek trafił na zły okres, gdyż nie mamy obecnie żadnego wolnego pokoju, w którym mógłby zamieszkać samodzielnie. Co w związku z tym? Z małej klatki przenieśliśmy go do niewiele większego boksu. I to na ten moment tyle – dopóki nie wydamy któregoś z naszych „jedynaków”, Vifon będzie żył na tej mocno ograniczonej przestrzeni, gdyż na wolność pod żadnym pozorem wrócić nie może.
Zresztą, po kilku tygodniach pobytu Vifonka w Mruczarni, wiemy już, że wcale nie chcielibyśmy, by wracał na ulicę, nawet gdyby był całkiem zdrowy. Kocurek, który z początku sprawiał wrażenie wycofanego pół-dzikuska, po kilku dniach aklimatyzacji, dał się poznać jako nieprzeciętny miziak, złakniony towarzystwa człowieka. Gdy tylko ktoś wchodzi do jego boksu i siada na niewielkim foteliku, Vifon natychmiast zaczyna swoje zaloty – ociera się o ręce i nogi, zapuszcza traktorek, a potem wskakuje na kolana i wierci niemiłosiernie, próbując jakby wcisnąć się całym sobą w człowieka, tak by już nigdy nie mógł się od niego oddzielić. Widzimy, jak bardzo nieszczęśliwy jest w małym boksie, z limitowanym czasem, jaki możemy mu poświęcić…
Poza białaczką, Vifonek jest w dobrej formie – to młody, niespełna 2-letni kocurek, już wykastrowany i odrobaczony. Rana na grzbiecie, zadana przez lisa, jest już zagojona, a w jej miejscu powoli odrasta sierść.
Desperacko pragniemy znaleźć Vifonowi dom. Nie wiemy, kiedy zwolni się któreś z większych pomieszczeń – a im dłużej kocurek przebywa w niewielkim boksie, tym gorzej dla niego i jego psychiki.
Dla Vifona szukamy domu niewychodzącego, posiadającego zabezpieczenia okien i balkonów. Jako że w Mruczarni nie ma kontaktu z innymi kotami, nie jesteśmy pewni, jak zareagowałby na ewentualnego brata lub siostrę, natomiast w przypadku dokocenie jedynym możliwym scenariuszem jest to, by rezydent również był kotem białaczkowym.