Co słychać u Dyngusa?

Co słychać u Dyngusa?

Data publikacji: 19.12.2023

Zapewne wszyscy pamiętacie naszego kochanego seniora Dyngusa, który – całkiem dosłownie – wygrał życie, gdy pan Kuba zdecydował się na adopcję staruszka ❤️ Od tego czasu regularnie otrzymujemy wiadomości na temat stanu zdrowia i samopoczucia Dyngusa – ostatnią czytaliśmy z wypiekami na twarzach i lekkim niepokojem, gdyż u kocurka i jego Opiekuna działo się ostatnio naprawdę sporo 🤯

To jak? Gotowi poczytać, co też słychać u Dynguska?

Dzień dobry,

Dawno nie było wieści od Dyngusa, więc wypada nadrobić braki. A u mojego kochanego Rudego Celebryty działo się baaaaardzo dużo…. tak dużo, że z naszych przygód mogłaby powstać całkiem pokaźna powieść.

W lipcu Dyngusa ni stąd ni zowąd dopadły wzdęcia i zaparcia, co u kota nerkowego jest szczególnie niewskazane. Zaczęliśmy od porządnego USG całej jamy brzusznej ze szczególnym uwzględnieniem przewodu pokarmowego.

W układzie pokarmowym nic nie wzbudziło niepokoju, natomiast okazało się, że w nerkach pojawiły się dość spore torbiele – o wielkości 1/3 nerki, ponadto znalazło się kilka małych cyst w trzustce. Takie torbiele u starszego kota, zwłaszcza „nerkowca” nie są niczym dziwnym, ale zmartwiło mnie ich nagłe pojawienie się – akurat USG nerek robiliśmy wielokrotnie w ramach naszych standardowych wizyt nefrologicznych, i nigdy wcześniej ich nie widzieliśmy. To oznaczało, że albo wyrosły szybko, albo kilku lekarzy niezależnie od siebie ich wcześniej nie dostrzegło (co też jest możliwe). Umówiliśmy konsultację u świetnej Pani Doktor nefrolog, u której już bywaliśmy wcześniej, po czym delikatnie zmodyfikowaliśmy dotychczasowe leczenie.

Ponieważ zaniepokoiły mnie też cysty w trzustce, na drugi dzień umówiliśmy się na badania krwi, ze szczególnym uwzględnieniem parametrów trzustkowych. Po otrzymaniu wyniku nie dowierzałem – wynik FPL (specyficzna kocia lipaza) przy górnej granicy normy 4 wynosił aż 19… Dwa dni później ponowiłem badanie FPL i wówczas wynik wynosił już 21,9… Wraz z Panią Doktor prowadzącą Dyngusa postanowiliśmy, że nie ma na co czekać, i od razu podpięliśmy kroplówki dożylne oraz włączyliśmy antybiotyk. Przez 4 dni pod rząd Dyngus nie dostawał ode mnie swoich codziennych podskórnych kroplówek, które od początku podaję mu ze względu na nerki, za to codziennie jeździł na dożylne do kliniki. Po zakończeniu płynoterapii dożylnej połączonej z antybiotykiem znów sprawdziliśmy FPL i wówczas wynik doszedł już do 26… W tej sytuacji ostatnią deską ratunku był steryd, ale niestety choroba nerek jest przeciwwskazaniem do jego włączenia. Znów pojechaliśmy na konsultację do Pani Doktor nefrolog, która dała „zielone światło” na krótką terapię sterydem. Zatem wkroczyliśmy z prednizolonem, a po zakończonej terapii okazało się, że wynik FPL prawie się nie zmienił, natomiast niestety trochę oberwały nerki. W międzyczasie udało nam się dostać do bardzo uznanej Pani Doktor gastroenterolog, która nieco skorygowała dotychczasowe działania – stwierdziła, że wobec braku jakichkolwiek objawów trzustkowych nie należy nadmiernie przejmować się tymi wynikami, natomiast powinniśmy skupić się na problemach ze wzdęciami i zaparciami, gdyż one mogą sprawiać mu ból i doprowadzić nawet do tragedii. Przy okazji wizyty wykonaliśmy kolejne USG jamy brzusznej, na którym okazało się, że na ścianie żołądka pojawiło się spore zgrubienie, co gorsza węzeł chłonny przywątrobowy był wzbudzony. Obawiając się najgorszej diagnozy, od razu wdrożyliśmy leki poprawiające perystaltykę jelit, zostaliśmy także skierowani do kolejnego dietetyka w celu modyfikacji dotychczasowej diety BARF, która była tworzona pod kątem nerek, ale mogła wywoływać alergie pokarmowe. Niestety Dyngus nie był zadowolony z nowego przepisu, zupełnie odmawiał jedzenia nowej mieszanki, więc kolejna wizyta u dietetyka i kolejne modyfikacje… W międzyczasie mieliśmy kontrolę gastrologiczną na której okazało się, że co prawda problemy ze wzdęciami i zaparciami znacznie się zmniejszyły, ale za to zgrubienie w żołądku urosło jeszcze bardziej – na szczęście jednak węzeł chłonny już się uspokoił, więc przynajmniej widmo nowotworu zeszło na dalszy plan. Nowy, trzeci już przepis na BARF, przypadł Dyngusowi do gustu, jego samopoczucie zaczęło się poprawiać. Kolejna wizyta gastrologiczna przyniosła już tylko dobre informacje – wzdęcia i zaparcia zniknęły, a co najważniejsze, i dotychczas niewyjaśnione – zgrubienie w ścianie żołądka zniknęło bez śladu!

W międzyczasie dopadły Dyngusa problemy alergiczno-świądowe, w kilku miejscach rozlizał sobie całkiem pokaźne „placki”… właściwie ciągle się drapał i lizał, nawet kiedy biegł do mnie, żeby się przywitać lub do jedzenia, to w połowie drogi musiał się zatrzymać i podrapać, więc odbyliśmy kolejną serię wizyt, tym razem dermatologicznych…

Kiedy i ten problem udało się pokonać, zaczęło się posikiwanie na różowo. Posiew moczu z antybiogramem wykazał, że mamy zakażenie 2 szczepami bakterii, które niestety są wrażliwe tylko na antybiotyki, których wolałem nie stosować – cefawecynę (bo występuje w postaci leku działającego 2 tygodnie, więc jeśli organizm źle go przyjmie, to nie ma za bardzo co zrobić…) oraz całą grupę fluorochinolonów, które z kolei mogą być bardzo toksyczne dla oczu (w skrajnych przypadkach mogą powodować odklejenie siatkówki). Z drugiej strony mocz był coraz bardziej różowy, więc coś trzeba było zaradzić. Kolejne kroki skierowaliśmy więc do okulisty, aby skonsultować który antybiotyk z tej grupy ma najmniejsze prawdopodobieństwo wywołania tzw. kaskady – padło na marbofloksacynę. A przy okazji zrobiliśmy kontrolę oczu i na szczęście okazało się, że oprócz nieznacznych, typowo starczych zmian, wszystko jest OK.

Kiedy i problem różowego moczu udało się zażegnać, przy kolejnej kontroli u naszej Pani Doktor okazało się, że Dyngus ma wysokie ciśnienie krwi, o wiele za wysokie jak na nerkowca (wcześniej zawsze miał w normie) – zatem od nowa rozpoczęliśmy wizyty kardiologiczne i nefrologiczne, aby odpowiednio ustawić mu leki.

Aktualnie Dyngus czuje się bardzo dobrze, wyniki poprawiły się, najważniejsze problemy mamy opanowane lub zażegnane. Nie ukrywam, że poprzednie miesiące były dla nas jednak bardzo trudne, praktycznie codziennie mieliśmy albo wizytę lekarską, albo rehabilitację. Nieraz zdarzało się, że jednego dnia mieliśmy 2 wizyty u różnych lekarzy. Przez ten czas właściwie prawie nie spałem, bo po nocach odrabiałem ciągłe wyjazdy do weterynarzy.

Wszystko jednak wskazuje na to, że póki co – znowu się udało. A Dyngus nadal jest kochanym, radosnym kotem, którego wszyscy uwielbiają – szaleją za nim Panie Fizjoterapeutki, Panie Doktorki, Panie Techniczki, Panie Recepcjonistki…

Na zdjęciach Dyngus z Paniami Fizjoterapeutkami, podczas swoich ulubionych rehabilitacji, których bardzo się domaga – kiedy miał przerwę z uwagi na przeziębienie, był bardzo niezadowolony, po powrocie do ćwiczeń wyskoczył z transportera jak z procy i sam wykonał większość ćwiczeń…

Dodam, że Dyngus czasem pomaga Paniom Fizjoterapeutkom przyuczać nowe osoby do zawodu, ponieważ żaden inny kot tak chętnie nie współpracuje przy rehabilitacjach. Nie wykazuje przy tym ani śladu zniecierpliwienia, więc można u niego stosować wiele technik masażu i wszystkie ćwiczenia.

W domu Dyngus zajmuje się głównie leniuchowaniem, bieganiem za mną, łobuzowaniem i zaczepianiem reszty kotów i mnie. Jego specjalnością jest kontrola siatek i pudeł które wnoszę do domu, a także nieustanne domaganie się jedzenia i zabawy. Często też ratuje mi skórę rano, kiedy 3 budziki nie dają rady – siada koło mojej głowy i szturcha mnie łapką po twarzy dopóki nie wstanę.

Pozdrawiamy wszystkie Ciocie z Fundacji.

Jak widzicie, wszystko dobrze się skończyło, choć Pan Kuba przeżył liczne chwile grozy, otrzymując coraz to nowe diagnozy na temat stanu zdrowia Dynguska 🙀

Panie Kubo! To co robi Pan dla swojego kociego przyjaciela, nieustannie wprawia nas w zachwyt i oniemienie 🥹 Nie mamy wątpliwości, że sami nie bylibyśmy w stanie zapewnić kocurkowi tak kompleksowej i szczegółowej opieki medycznej. Nie tylko uratował Pan życie Dungusowi, ale – i mówimy to z niezbitą pewnością – dzięki Panu rudzielec przeżywa obecnie najlepsze lata swojego życia.

Kochanemu staruszkowi życzymy zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia – obyście mogli cieszyć się swoją przyjaźnią jeszcze przez dłuuuugi czas! ❤️

A naszym Lubicielom polecamy obejrzeć zdjęcia Dynguska, które otrzymaliśmy od jego Opiekuna 🤩