Kotek wrócił pod opiekę swojej karmicielki.
Z jego klatki piersiowej lekarka ściągnęła 200 ml ropnego płynu. Anemia zagrażająca życiu, żółtaczka i chyba najgorsze ze wszystkiego — ropo-piersie.
Ledwo żywy Treflik leżał na ziemi pod domkiem letniskowym. Gdy nadeszła karmicielka, zaczął ją rozpaczliwie nawoływać, błagając o pomoc…
Kobieta rzuciła wszystko jak stała, kota w auto i do lecznicy.
Treflik jest przeraźliwie wyczerpany. Nie wiemy ile dni nie jadł i nie pił. To kot wolno żyjący, który na karmieniu pojawia się albo nie…
Kotek ma również problemy z poruszaniem się, jest apatyczny i nie chce jeść, jednak w tym stanie i z tymi wynikami krwi – wcale nas to nie dziwi.
Płyn ściągnięty z płuc jeszcze wczoraj zdążyliśmy wysłać do analizy. Podaliśmy antybiotyki i leki przeciwbólowe oraz zastosowaliśmy tlenoterapię.
Natomiast dziś rano przewieźliśmy go do kliniki, w której zrobiono mu rentgen i przetoczono krew. Treflik został tam, ponieważ wymaga 24-godzinnej, fachowej opieki.