Tina

Tina mieszka już u siebie! Oto historia kociczki…

Tina wiele w życiu przeszła. Jako kotka wolno żyjąca musiała z niejednego śmietnika resztki wyjadać i pod niejednym autem ogrzewać się w zimowe wieczory. Podejrzewamy, że ludzie których spotykała na swojej drodze, nie byli zbyt mili dla kotów. Tina, chociaż mieszka już u nas od kilku miesięcy, nadal zrywa się do ucieczki, gdy zrobimy krok w jej stronę, gdy zbyt długo na nią patrzymy lub zbyt szybko chodzimy po pokoju. Tina nie jest zainteresowana zabawą, ani zmniejszaniem dystansu między nami. Nie ma szans by podejść do niej gdy ona śpi. Tina zawsze czuwa, gdy wie, że jesteśmy gdzieś w pobliżu.
Z innymi kotami kicia dogaduje się bez najmniejszych problemów. Z nami – nawet nie próbuje.
Jak to się stało, że tak bojący kotek trafił do nas i żyje w zamknięciu? Wezwano na nas, bo ugrzęzła głową w oczku ogrodzeniowej siatki. Gdy dojechaliśmy na miejsce ktoś już ją uwolnił, lecz ona była zbyta słaba by uciec. Był środek upalnego lata, ona czarna, nagrzewała się jeszcze bardziej, a do tego była unieruchomiona tuż przy ziemi przez kilka dni. Nie chcemy wyobrażać sobie tego, co Tina tam przeżyła, ani jak bardzo musiała się bać. Odwodniona, wycieńczona, pokryta dojrzewającymi jajami much, nawet się nie broniła, gdy Natalia pakowała ją do transportera. Nie wiedzieliśmy, czy uda się ją uratować, ale jak widać – cuda się zdarzają.
No i mamy ją. Kotka który jest, ale który żyje swoim życiem i pewnie tak już zostanie.
Domek dla niej to szczyt naszych marzeń. Wiemy, że bardzo trudno znaleźć ludzi, którzy w zamian za nic – dadzą kotu opiekę, miłość i dach nad głową. Bo w naszym – ludzkim pojmowaniu Tina nie wiele może nam zaoferować. Tina nie zamruczy, nie połasi się, nie będzie spała z nami w łóżku. Tina po prostu sobie będzie gdzieś obok. Wdzięczna, bezpieczna i na milion procent – przywiązana do Opiekuna, ale raczej – przez długi (jeśli nie cały ) czas nieosiągalna dla ludzkich rąk…