Salvador

Dziadziuś Salvador doczekał się domku dla siebie! Oto hitoria kocurka…

Salvador ogląda świat spod wpół przymkniętych powiek. Że niby taki ma luz i nic go nie rusza… Wodzi za nami sennym spojrzeniem, a czasem, to nawet udaje, że nie wodzi… Lecz gdy tylko w zasięgu jego wzroku pojawią się pióra dyndające na sznurku albo rzemyczki sunące po podłodze, zrywa się na cztery łapki i zaczyna wywijać za naszą przynętą bez opamiętania.
Salvador, mimo że urodził się około 2012 roku i swoje lata ma, to duchem ciągle – młodzieniaszek. Mimo, że dotychczasowe życie dało mu w kość, nie zgubił nigdzie radości i poczucia zadowolenia z tego, że jego podstawowe potrzeby są zaspokojone.
Widać, że ogromną przyjemność sprawia mu ciepły kaloryfer, pełna miseczka i okno z widokiem na świat. A gdy jeszcze do tego ktoś kotka pomizia lub wybawi – kotek jest w siódmym niebie.
Salvador, gdy trafił do weterynarza był tak odwodniony, że nie dało się pobrać krwi do badań. Złapany w czasie największych mrozów, na ciele miał łyse placki, spowodowane niedożywieniem oraz działalnością pasożytów, a w pyszczku – jeden wielki stan złapany. Więc nawet jeśli kot znalazł coś, co nadawało się do jedzenia, gryzienie musiało sprawiać mu ogromny ból. No i tak… Kocie życie to czasem nie bułka z masłem… Na szczęście Salvador jest już bezpieczny i taki kochany, że aż serduszko nam się ściska na myśl o tym, jak strasznie mogła zakończyć się jego historia.
W kontaktach z innymi kotami Salvador jest neutralny. Urodził się około 2012 roku. Jest wykastrowany, zaszczepiony i zdrowy (testy FIV/FeLV ma ujemne). Brakuje mu jedynie kilku zębów i trochę futra; futro odrośnie, zęby – nie.