Inka (nasza Mokka) – wieści z domku

Inka (nasza Mokka) – wieści z domku

Data publikacji: 19.03.2020

Jakiś czas temu nasza zakatarzona Mokka poszła na swoje. W nowym domku kicia dostała ogrom miłości i czułej opieki oraz nowe, piękne imię:

„Mokka zmieniła imię na równie kawowe – Inka. Ze względu na reagowalność, dźwięczność i moją wiarę w wyższość kotów i ich związek z cywilizacjami pozaziemskimi jak Majowie czy Inkowie. Od pierwszej chwili: kuweta, czystość i dawanie brzuszka do głaskania oraz „baranki”. Do mężczyzn podchodzi z nieśmiałością, zaś dzieci są niegroźne i można im łapką bez pazurów dać po łapkach, bo znudziło mi się głaskanie. Nie boi się hałasów, głośnych dźwięków, ludzi. Ale podniesionej ręki z wędką do zabawy – owszem. Obawia się głaskania po zadku i wzdłuż ogona (może ciągano ją za ogon).
Drugiego dnia odkryła co to jest łóżko na antresoli i to jej azyl, królestwo i niebyt. Do dnia dzisiejszego dziwi ją telewizor. Głównie gadający w nim ludzie i łapie się na tym, że nasłuchuje i patrzy czy ktoś przyszedł. Jest wesołym, przymilnym, spokojnym i najlepszym na świecie kotem, zawsze gotowym do wygłupów i zabawy czym popadnie. Nocne tupoty, skakanie po kanapach głównie w pojedynkę, ponieważ reszta zwierząt w domu to seniorzy. Ze względu na temperament szybciej zgrała się z psem. Myślę, że niebawem będą razem spały. Od początku nie było żadnych przejawów wrogości z żadnej ze stron. Suczydło wręcz piszczało żeby Inka dała się powąchać.
Inka czeka na nas przy drzwiach jak wracamy do domu. Dopiero po jej powitaniu pies może podejść. Saszetki z sosikiem tylko firmowe. Odsysanie sosu, a resztę zostawia. Potem jest ocieranie, mrużenie pięknych zielonych oczu i pomruki zadowolenia z pomiaukiwaniem. Na razie tylko Pani może brać na rączki i nosić. Wtedy kładzie główkę na ramieniu, przytula się, masuje, mruczy i „miziaj bez końca”. Spokojnie znosi wszelkie zabiegi. Wycieranie noska lub czesanie. Wszystko to bez buntu, wyrywania. Przewlekły katar nadal jest. Początkowo był gęsty, czasem nawet krwawy i po przebudzeniu kichanie na przetkanie. Zaletą było, że wiadomo było gdzie jest. Teraz słychać ją tylko przy jedzeniu i węszeniu. A po piciu krople wody zostają na bródce.
Inka uwielbia ludzi, grzanie podłogowe, luksus i czystość. Jest kotem o wyjątkowo pogodnym usposobieniu. Zawsze w dobrym nastroju. Nawet wyrwana ze snu przewraca się brzuszkiem do góry i masuje. Reaguje na imię i przychodzi na zawołanie. Z pewnością nie była kotem domowym teraz nawet przez okno nie obserwuje świata zewnętrznego (nie interesuje jej to). Dziękuję Fundacji za Nią.
P.S. Zdjęcia prawie niewykonalne. Jest w ciągłym ruchu”

Zaś my dziękujemy za wspaniały domek i za opiekę nad kicią. Inka wygrała los na loterii. Adopcja przewlekle chorego kota to zawsze wyzwanie i duża odpowiedzialność, lecz zdarzają się Opiekunowie tacy jak Marta, którym to nie przeszkadza, a wręcz pomaga podjąć decyzję.
Dziękujemy z całego serduszka!