Przystojniak Gilbert ma już własny domek! Oto jego historia…
„Kolejny piątek wieczorem, ponownie… w pobliżu soboty. Próbuję, stanąć na nogi…”
Wyciągam rower, muszę złapać oddech. Jadę do rodziców, potrzebuję tego (tata mnie potrzebuje). Wchodzę po schodach, zdejmuję buty i… telefon! Mąż dzwoni! „Na grobie babci Zosi siedzi kot, nie wygląda dobrze”. Hmmm…
Dziś imieniny śp. babci Zosi. Na cmentarzu mąż, teściowa, znicze i kwiaty dla babci i on… Chowa się za grobem, wyskakuje, obgryza palce dłoni, w których nie ma jedzenia. Płacze, szuka, zjada resztki starej bułki, którą ktoś niedbale rzucił na cmentarną alejkę, wbiega pod nogi idących ludzi.
Zakładam buty, ledwo dojeżdżam do domu (po kwarantannie 5 km na rowerze to jak 50 km)
Biorę auto, jestem w 20 minut na cmentarzu. Imieniny babci Zosi…
Wiedziałaś babciu, gdzie dzwonić po pomoc 😉
Gilbert głodny, spragniony, ze stadem kleszczy…
Ale żyje! 😊