Donga

Donga wraz z córeczką Hoją zamieszkały razem w nowym domku! Oto historia Dongi…

W jednej z podłódzkich miejscowości starsza kobieta niechcący stała się karmicielką. Najpierw były dwa koty karmione resztkami, potem trzy, a teraz już kilka – kilkanaście. Schodzą się codziennie, bo wiedzą, że mogą tu liczyć na posiłek. Resztek aż tyle nie ma, więc pani karmi je makaronem lub ryżem gotowanym z odrobiną mięsa. Z dobrego serca robi ile może, lecz niestety, kotom nie wychodzi to na zdrowie.
Ostatnio o sprawie dowiedziała się młoda osoba, która bardzo zaangażowała się w pomoc bezdomniaczkom i ich opiekunce. Dziewczyna przywiozła na kastrację już dwa gagatki, kupiła karmicielce zapas mięsnej karmy i będzie starała się wyłapać resztę towarzystwa.
My pomagamy pokryć koszty kastracji tego stadka i będziemy szukać domów dla oswojonych miziaków.
Kilka dni temu, z tego miejsca, trafił do nas kocurek. Chłopak jednak panicznie bał się naszego dotyku, bardzo źle czuł się w zamknięciu i do tego – z człowiekiem, więc kilkanaście godzin po kastracji wrócił do siebie.
Drugą pacjentką Kocimiętki była i nadal jest Donga. Donga to około 4 letnia kicia, oczywiście w ciąży, z armią pcheł, wszołów i paskundym świerzbowcem. Jej bujne, nieco dłuższe futerko, jest miejscami poodbarwiane prawdopodobnie z powodu inwazji robali. Ząbki ma połamane i przerzedzone, z niedożywienia i wielokrotnych prób gryzienia rzeczy zbyt twardych…
Ta kicia to żywe srebro. Jest przekochana, łagodna i bardzo spragniona miłości człowieka. Podbija łebkiem dłoń, która ją głaszcze, kręci kółka po klace, mruczy i głęboko zagląda nam w oczy.
Koteczka jest już po kastracji, dostała leki na pasożyty wewnętrze i zewnętrzne, swędzące uszy zakrapiamy i czyścimy. Donga ma już czipa oraz zrobione testy na FIV i FeLV, które na szczęście są ujemne. A apetyt, mimo drobnej budowy, ma ogromny. ❤